Gdy wypowiedział ostatnie zdanie, praktycznie wszyscy zaczęli się chichotać. Z wyjątkiem Maxa, który był zły, że musi tak potraktować swoją koleżankę. Nie rozumiałam tego. Czy coś go łączyło z Keysi? A jeśli tak, to dlaczego wciąż przebywał w naszym towarzystwie, zamiast z nimi? Narcystycznie pomyślałam, że może z mojego powodu.
Bunny poszedł wykonać misję, a Mike i Gary śledzili go, gotowi w każdej chwili czmychnąć do pokoju i zamknąć drzwi. Oczywiście tylko, jeśli Max nie wykona zadania. Czekaliśmy na informacje w napięciu i jednocześnie dławiliśmy się własnym śmiechem. Alison zepchnęła mnie do krawędzi łóżka i dzięki temu na jednym posłaniu mieściły się trzy osoby, bo był to także Regulus. W pewnym momencie poczułam, że spadam. Łupnęłam o ziemię, ciągnąc ze sobą kołdrę.
- Ej, Al, Ty podstępna czarownico - syknęłam i spiorunowałam ją wzrokiem. Zajęła moje łóżko!
W tym momencie drzwi się otworzyły i do środka wpadli Max, Gary i Mike. Dwaj ostatni skręcali się ze śmiechu, a Max zniesmaczony poszedł do naszej łazienki odłożyć pastę.
- Wzięliśmy jeszcze tę pastę i nasmarowaliśmy kilka rzeczy, trochę zdemolowaliśmy pokój, a one śpią - Gary zdawał się dumny z tego, co uczynił. Po chwili jednak przywrócił się do porządku. - On zrobił, co musiał i wyszedł. Widać, jak to niektórzy się bawią - stwierdził, obrzucając blondyna chłodnym spojrzeniem. Max odwdzięczył się tym samym.
Oczy Alison iskrzyły z podniecenia. Chyba miała już w głowie cudowny obraz. Krew, latające przedmioty i pięści puszczone w ruch. Ja zaś usiadłam, podciągając kolana do podbródka i obejmując nogi obiema rękami. Obserwowałam Regulusa, który zbliżał swoje usta do policzka mojej przyjaciółki, odpływającej do krainy horroru i rozlewu krwi. I stało się, nim zdążyłam ją uprzedzić. Adorator panny Magis skradł jej całusa. Gdy tylko dziewczyna ocknęła się, strzeliła go w głowę.
- Spadaj, Altimore! - syknęła na niego i zepchnęła go z łóżka. Świetnie, zajęła całe moje posłanie tylko dla siebie.
Zabrałam z łóżka poduszkę i wtuliłam się w nią, spoglądając na wirującą butelkę. Już prawie wylądowała na mnie, gdy coś jakby nią szarpnęło i skierowała się na Alison.
- Szlag - mruknął Max. - Pytanie, czy zadanie?
- Zadanie. Niech już będzie, że zadanie.
- Pocałuj go - spojrzał na Regulusa, który siedział obok łóżka i chyba miał zamiar znów się na nie wpakować.
Moja przyjaciółka musiała poczuć się bardzo urażona. Splami swój honor, ale musiała to zrobić. Poziom jej niebezpieczeństwa wzrósł o jakieś trzydzieści procent. Skierowała głowę w stronę Regulusa i cmoknęła go w usta. On nie miał nic przeciwko. Al przetarła dłonią usta i złapała butelkę. Takie moje szczęście, że tym razem padło na mnie.
- Pytanko, czy zadanko?
- Zadanie - westchnęłam. I tak przytrafiłoby mi się następnym razem, więc wolałam to mieć za sobą. Raz się żyje, prawda? Ale wiedziałam, że ta wiedźma tylko czeka na krwawą bitwę. Musiała jakoś napuścić Maxa na braci lub odwrotnie.
- Skoro już weszliśmy w całowanie, pójdźmy o krok dalej! Bita śmietana moi drodzy. No chłopaki - spojrzała na Nightów. - Który chętny? Może Robin? - chłopak tylko kiwnął głową. - Świetnie. Tak więc weźmiesz tę śmietanę i nałożysz na usta. A ona musi to zjeść. Uroczo! - Klasnęła w dłonie. Wyglądało na to, że jest siódmym niebie. A ja w siódmym kręgu piekielnym.
- Nie zgadzam się - powiedziałam spokojnie, ale tak naprawdę bałam się, bo Alison zawsze stawiała na swoim.
- Bez dyskusji. Ja poświęciłam stanik i honor, więc nic Ci się nie stanie, jeśli to zrobisz. No, rusz się, nie będę czekać do wiosny - przewróciła oczami.
Czułam się potwornie. Musiałam zrzucić z siebie kołdrę, wstać i podejść do chłopaka. Alison zdążyła wziąć puszkę z bitą śmietaną i nałożyć jej chyba z pół kilo na jego twarz. Widziałam, jak oczy iskrzą jej coraz bardziej, była podekscytowana. Dlaczego nie wybrała Maxa? Może oszczędziłoby mi to chociaż części upokorzenia. Ale teraz nie miałam już wyboru. Usiadłam obok Robina i zaczęłam zjadać białą pianę z jego ust. Cat zaczęła chichotać, a to udzieliło się reszcie towarzystwa. Na pewno zrobiłam się czerwona ze wstydu. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko dokończyć swoje zadanie. Żałowałam podjętego wyboru. Przypomniałam sobie, co Robin powiedział, gdy dawał mi zgodę. No tak, pewnie spodziewał się, że prędzej czy później "się mu odwdzięczę". Kiedy skończyłam, przetarłam usta dłonią, podobnie jak uprzednio Alison. Chłopak nie uśmiechał się, ale jego oczy zdradzały wszystko.
- Brawo, pani poszkodowana - zaśmiał się, a ja obdarzyłam Alis najbardziej morderczym spojrzeniem, na jakie mogłam się zdobyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz