Night Diamond Slide Glow Golden Feeling: sierpnia 2013

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rzodział 17

Ranek nie był najprzyjemniejszą częścią dnia, a przynajmniej nie dla mnie. Obudził mnie hałas, a konkretnie odgłosy wydawane przez dwóch szarpiących się chłopców. Przez kilka sekund zastanawiałam się, gdzie właściwie jestem. Kiedy otworzyłam oczy, ukazali mi się Pablo i Gary usiłujący dostać się do łazienki. Działało to na tej samej zasadzie, co wysiadanie z autobusu, gdy jechaliśmy do ośrodka. Każdy chciał być pierwszy.
Podniosłam się szybko i zorientowałam, że wciąż jestem w pidżamie, a Nightowie już praktycznie gotowi do zejścia na śniadanie.
- Dzień dobry, śpiąca królewno - przywitał mnie głos Robina. O jak bardzo żałowałam, że nie zostałam z Alison w pokoju.
- Komu dobry - odwarknęłam i wstałam. Było mi strasznie głupio. - Która godzina?
- Za dwadzieścia minut mamy zejść na śniadanie - poinformował mnie Shery, nie podnosząc wzroku sponad książki, którą trzymał w rękach. Tytuł głosił "Sposoby na bestie" Marcusa Scamplura. 
Przeklęłam pod nosem i natychmiast wybiegłam z ich pokoju, by po kilku sekundach znaleźć się w swoim. Przywitałam się z Alison, która posłała mi uśmiech mówiący, że moja nocna zmiana łóżka nie umknęła jej uwadze. Przywitałam się z Cat, która zaczęła mi opowiadać o tym, jaki to biedny nie jest Mike i zła Keysi. Przebrałam się, uczesałam, odświeżyłam o tyle, o ile to było możliwe i już musiałam wychodzić. To było najkrótsze dwadzieścia minut w moim życiu. 
Na śniadaniu dowiedzieliśmy się, że tego dnia czeka nas kulig, a wieczorem impreza. Plany nieco się pozmieniały, ale nam to było na rękę. W końcu traciliśmy cały tydzień szkoły, nie musieliśmy chodzić po górach, a ja nawiązywałam nowe znajomości.
- Wszyscy już zjedli? - zapytał nauczyciel, podnosząc się z miejsca. - Dobrze, więc ostatni dokańczają i od teraz macie pół godziny na spakowanie potrzebnych rzeczy. Musimy zejść kawałek w dół, tam będzie czekał na nas woźnica. Radzę się nie spóźnić - pogroził nam palcem i poszedł zanieść pusty talerz do zwrotu na kuchnię.
Kiedy znalazłam się w pokoju, wzięłam swój plecak i zaczęłam pakowanie. Z przyjaciółkami rozważałyśmy, która co weźmie. Alison miała mały, elegancki plecaczek i wzięła do niego kanapki. Cat spakowała czekoladę i inne słodkości, mnie natomiast przypadło dźwiganie dwóch butelek wody. Przynajmniej miałam miejsce, które miało się potem przydać. Alison podsłuchała, jak ktoś mówił, że wuefista wspominał o sklepie i że do niego pójdą. Była to bardzo nieoficjalna informacja, jednak znacząco podnosząca morale.
Byłyśmy już na dole, Mike, Regulus i Max również. Grupa powoli szykowała się do wymarszu, choć Nightów wciąż nie widziałam. Wyjęłam dłoń z rękawiczki i złapałam się za nos. Był okropnie zimny.
- Żeby Ci nie odmarzł - zaśmiał się Max, a jego koledzy zachichotali.
- Żeby Tobie coś nie odmarzło, Bunny - Alison natychmiast odbiła piłeczkę.
- Alis, w porządku - uspokoiłam ją i na powrót schowałam dłoń w rękawiczce.
Nagle Max znalazł się niepokojąco blisko. Mogłam zobaczyć niesamowity błękit jego oczu i malutkie przebarwienie na tęczówce, którego dotąd nie zauważyłam.
- Pogadamy? 
- No..to na co czekasz? - zapytałam, nie poddając się w walce na spojrzenia.
- Nie tutaj - mruknął i zabrał mnie nieco na bok. Tak, aby Alison nie podsłuchiwała. Choć byłam pewna, że miała jakąś nadnaturalną umiejętność słyszenia wszystkiego, a szczególnie tego, czego ktoś chciałby, aby nie dosłyszała. - Słuchaj ja...Głupio mi za to, co zrobiłem..Widzisz...No, chciałem...
- Przeprosić? - zasugerowałam, widząc jak trudno idzie mu tłumaczenie się.
- Dokładnie. Za to..wszystko. Tak. To zgoda? - wyciągnął do mnie dłoń.
Mogłam zwrócić mu uwagę, że wcale mnie nie przeprosił, ale z drugiej strony sama miałam na sumieniu uderzenie go, więc głupio byłoby odmówić. Uścisnęłam jego rękę i potrząsnęłam nią.
- Niezmiernie miło mi będzie z panem współpracować, panie Bunny - zażartowałam, chcąc rozładować napięcie.
- I mnie z Tobą - odparł blondyn.
Po chwili wróciliśmy do grupy. Zdążyłam jeszcze pochwycić złośliwy uśmiech mojej przyjaciółki, gdy pan Dave zarządził wymarsz. Droga była zasypana śniegiem sięgającym do kolan i musieliśmy przecierać szlak. Już po kilkuset metrach okazało się, że to wcale nie jest łatwe. Na górze znajdowała się twardsza płyta i na pewno lekkim zwierzętom udałoby się jej nie załamać, ale pod naszym ciężarem pękała i wpadaliśmy nawet i po pas. Alison szybko zaczęła jęczeć i marudzić, że ma śnieg w butach. Ale i mnie było trudno. Na przedzie trzeba było przedzierać się przez białą pokrywę, a z tyłu przekopywać przez naruszony śnieg. Wcale nie było dobrze. Wiatr szczypał mnie w policzki, więc owinęłam się szalikiem. Po półgodzinnej wędrówce trudno było znaleźć osobę, która by nie narzekała. Ci bardziej oddaleni od nauczyciela przeklinali śnieg, pogodę, góry i wszystko, co tylko mogli. Nie dziwiłam im się. Szliśmy przez rozległą polanę, na której rzekomo znajdowała się ścieżka. Kiedy dotarliśmy między drzewa, wędrówka stała się o wiele przyjemniejsza. Śnieg nie sięgał nam tam nawet do kolan, co uznaliśmy za duży plus. Zatrzymywaliśmy się dwukrotnie. Raz na postój, a raz dlatego, że En zaczęła lamentować nad swoim losem. Chciała wracać do ośrodka, ale nauczyciel kategorycznie jej odmówił. Nie mogła chodzić sama po górach.
Gdy wreszcie udało nam się zajść na miejsce, byliśmy wykończeni. Na przeciwległym skraju lasu stały sanie, do których zaprzężono dwa wspaniałe shire. Woźnica siedział na siedzisku i palił fajkę. Kiedy byliśmy już bliżej, powitał nas i wyjaśnił zasady. Kto chciał, mógł przejechać się w saniach, kto chciał, mógł wziąć sanki i podczepić się pod sanie. Ale maksymalnie pięć osób na turę. Ostatecznie wyszło na to, że każdy chociaż raz przejechał się i w saniach i na sankach. W pewnym momencie zagadnęłam woźnicę.
- Przepraszam, czy mogłabym pogłaskać?
- Kiedy wszyscy już się przejadą, panienko. Może nawet dadzą Ci się nakarmić.
Podziękowałam i dosunęłam się, bo lada moment konie mogłyby ruszyć i przejechać mi płozami po stopach. Ale nie mogłam oderwać wzroku od tych wspaniałych shire. To zdecydowanie jedne z najwspanialszych stworzeń na ziemi. Niestety nigdy nie jeździłam, nie licząc tych razów, gdy sadzano mnie w zoo na kucyku, bądź w stadninie należącej do dawnej koleżanki mojej mamy. Byłam wtedy mała i ledwo co pamiętałam, oprócz tego, że nigdy nie bałam się podejść do konia czy siedzieć na nim. Tamtego dnia, gdy obserwowałam te potężne zwierzęta, przepełniała mnie niezwykła radość. Kasztanowata maść, cugle, uzdy, chomąta. Czerwone frędzle zwisały na bokach lejców, podskakując z każdym ruchem zwierząt. Przy drewnianych saniach dzwoniły dzwonki. Wydawało mi się, że skądś znam ten dźwięk. Nagle całe szczęście odpłynęło. Dzwonki dzwoniły w tle piosenek świątecznych, które śpiewałam czasem z rodzicami. Jednak uświadomiłam sobie, że świąt nie będzie, nie z moimi rodzicami. Podświadomie wiedziałam o tym już dawno, ale dopiero wtedy ta informacja uderzyła mnie z taką mocą. W oczach stanęły mi łzy, ale powstrzymałam się. Nie chciałam wylewać swoich żalów przy wszystkich. Czekałam do końca kuligu.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 16

Tak bardzo się bałam, a on chyba w ogóle tego nie szanował. Lub nie zauważył. Poza tym czułam się głupio. Sam na sam z nim i na dodatek zaczęłam płakać. Alfa spojrzał na mnie zdziwiony, a potem próbował przytulić, ale odepchnęłam go.
- Co Ty sobie myślisz? - zacisnęłam pięści. Co chwilę mrugałam, a po policzkach ściekały mi łzy.
- Kamma, nie gniewaj się. To tylko żarty - odpowiedział, a ekran jego telefonu zgasł. Staliśmy na korytarzu otoczeni ciemnością. 
- Tylko?! - powiedziałam to trochę za głośno i aż się przestraszyłam, że mogłam kogoś obudzić. Chłopak zakrył mi usta dłonią.
- Nie panikuj. Powinnaś się cieszyć, że zgodziłem się z Tobą pójść - szepnął i wytarł mi łzy z policzków. - I nie płacz. Naoglądałaś się za dużo horrorów.
Miał rację. Musiałam to przyznać. Uspokoiłam się i postanowiłam, że będę odważniejsza. Robin znów włączył telefon, a gdy ekran rzucił trochę światła na korytarz, znów podskoczyłam i aż odrzuciło mnie do tyłu. Przylgnęłam do Robina i trzęsłam się jeszcze bardziej niż przedtem.
- Max? - wydusiłam, przyglądając się chłopakowi, który stał może metr od nas.
Blondyn nic nie powiedział. Wpatrywał się w Alfę złowrogo, a ten odpowiadał mu tym samym. Serce biło mi tak mocno, że aż słyszałam jak kołacze. Oni na pewno też słyszeli, mimo to nie ruszyli się z miejsca i każdy z nich mierzył tego drugiego zabójczym spojrzeniem. Cisza przeciągała się, a ja powoli dochodziłam do siebie.
- Powinniście być w łóżkach - zauważył Max spokojnie.
- Ty też - odciął się Robin. I znów zapanowała cisza.
- Lepiej wracajmy - pociągnęłam Robina za koszulkę.
- A co, nie jesteś głodna? - zapytał, wciąż jednak patrzył na Maxa.
Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Max spojrzał na mnie i odwrócił się, by następnie pójść w stronę schodów. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Ścisnęłam Robina za rękę. Odwrócił się i objął mnie. Tym razem nie protestowałam. Więcej nie rozmawialiśmy o tym, tylko poszliśmy do kuchni, gdzie otworzyłam lodówkę. Wyciągnęłam jogurt, zastanawiając się, czy był wart tej upokarzającej sytuacji.
Kiedy wróciliśmy do pokoju, okazało się, że chłopaki zaczęli oglądać następny film. Wkrótce dostali głupawki i zaczęli komentować, rzucać się jedzeniem i wybuchać śmiechem w najbardziej nieoczekiwanych momentach bez żadnego powodu. Na szczęście szybko się uspakajali. Ja zjadłam jogurt i podziękowałam Regulusowi, a Luno ciągle chrupał chipsy. Było to nieco denerwujące, mimo to nadal oglądaliśmy. "Puszcza" okazała się najstraszniejszym horrorem tamtej nocy i naprawdę byłam zmuszona przytulić się do Robina w niektórych momentach. Skupiona na seansie, nie myślałam o tym, co robię, a tym bardziej nie wspominałam Maxa i tego, co się wydarzyło na korytarzu.
Kiedy skończyliśmy oglądać, chłopcy rozsunęli łóżka ponownie, a ja usadowiłam się na tym należącym do Robina i powoli ogarniał mnie sen. Ale za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam wszystkie potwory i psychopatów, którzy występowali w filmach. Tamtej nocy zmieniło się moje spojrzenie na chłopaka, którego spotkałam w lesie, a który potem walczył ze stworem. Jeśli spotkałabym go ponownie, posikałabym się ze strachu.
- Kamma! Nie śpij - syknął Reg i przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Niee śpię - odparłam, pocierając oczy.
- To co, może wywoływanie duchów? - zapytał Gary.
- Śnisz, grozisz czy obiecujesz? - Luno miał w buzi porcję chipsów, przez co trudno było zrozumieć, co mówi.
- To co, Krwawa Mary? - spytał Robin. 
Byłam zaniepokojona. Oni naprawdę chcieli to zrobić? Niby takie rzeczy istnieją tylko w filmach, ale po moich ostatnich przeżyciach, w ogóle nie podobał mi się ten pomysł.
- Jest za wcześnie, a poza tym, jeśli chcesz mieć dziwkę, to idź do pokoju Keysi - odparł Pablo, rzucając się na swoje łóżko.
- Panowie, panowie, a może po prostu uśpimy dziewczynę z tego pokoju - zaproponował Regulus, który miał wyraźnie nastrój do żartów.
- Słucham?! - oburzyłam się i spiorunowałam go wzrokiem. Bezczelny.
- No, po to żebyśmy mogli wsadzić Ci rękę do wody. Podobno wtedy można się zesikać przez sen.
- Może lepiej otwórzcie balkon i czekajcie na jakiegoś psychopatę? - Shery schował laptopa do swojej torby.
Ta myśl spodobała się wszystkim, z wyjątkiem mnie! Moje protesty nic nie dały, na dodatek zrobiło się zimno! Byłam chora i zapowiadało się, że będę jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Otuliłam się kołdrą z łóżka, na którym siedziałam i kichnęłam.
- W takim razie co robimy? - zapytałam, trzęsąc się.
- Poopowiadamy straszne historie - podjął konspiracyjnie Gary.
- O, to ja zacznę - wyrwał się Luno, odstawiając paczkę chipsów. Zjadł chyba ze dwie.
Chłopaki usadowili się na swoich łóżkach, Regulus na stoliku, a ja nadal siedziałam na łóżku należącym do Alfy. On wlepiał we mnie to swoje pożądliwe spojrzenie. Wkrótce uciął mi się film. Zrobiło mi się ciepło, byłam zmęczona, więc zasnęłam otulona kołdrą.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 15

- To mój pokój, tak? Nie potrzebuję zaproszenia. Słuchaj, w ramach wdzięczności za ostatnią noc, Nightowie zaproponowali, że dziś obejrzymy u nich filmy. Zgodziłam się, więc włóż coś ładnego, bo po obiedzie idziemy w gości.
Zamrugałam oczami i podniosłam się gwałtownie.
- MY? Alis - jęknęłam. Nie podobał mi się ten pomysł. Ona chyba nie zwracała na to uwagi.
- Trzeba wzbudzać zazdrość w chłopakach - rzuciła, przeglądając ciuchy w swojej walizce.
Po kwadransie mieliśmy zejść na obiad. En i Keysi przez cały czas mierzyły mnie wzrokiem. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, już bym nie żyła.
- One coś knują. Mówię wam - podjęła moja przyjaciółka konspiracyjnie.
- Tylko co?
- Cat, nie pytaj. Oczywiste, że coś złego. 
Alison miała rację i wiedziałam o tym. Od początku bardzo zalazłam Keysi za skórę, a ta tylko wykorzystała En, żeby mi dopiec. I na tym nie miała poprzestać. Z pewnością obarczyła mnie winą za to, co zrobili chłopcy ostatniej nocy.
Po obiedzie poszliśmy do pokoju Nightów. Idąc po schodach, Robin otarł się o mnie niby przypadkiem. Byłam przekonana, że zrobił to specjalnie. Przeszły mnie ciarki. Podejrzewałam, że to on zaproponował Alison oglądanie filmów w ich pokoju. A to nie wróżyło nic dobrego. Max nie uczestniczył w naszym spotkaniu. Poszedł do pokoju Keysi, licząc pewnie, że będę zazdrosna. Byłam, ale odrobinę. Przypatrywałam się, jak Alison dyryguje siedmioma chłopcami, ustawiającymi łóżka tak, abyśmy wszyscy się pomieścili. Ja i Cat czekałyśmy.
- Mike nie powinien tyle dźwigać - szepnęła zmartwiona czerwonowłosa.
- Spoko. To mężczyźni, nic im nie będzie - Al poklepała ją po ramieniu.
Wreszcie, gdy już wszystko było gotowe, ja i dziewczyny usiadłyśmy na krawędzi łóżka. Al w środku, za nią Regulus, który uważał, że objęcie jej w pasie będzie dobrym pomysłem, ja po prawej, Cat z Mikiem po lewej. Nightowie usiedli na dole i opierali się o nasze nogi.
- Czego sobie panie życzą? - zapytał Pablo, uruchamiając laptopa.
- Coś o jednorożcach! - zakrzyknęła radośnie Cat.
- Po moim trupie - warknęła Al. - Nie będę oglądała czegoś, co robi pranie mózgu. Horror albo komedia. I żadnych, powtarzam żadnych romantyków, bo będziecie pływać w wymiocinach.
- Najpierw komedia, a w nocy obejrzymy horrory - bardziej stwierdził, niż zapytał Gary.
- Macie "Zabić osła"? Jeszcze nie oglądałam - powiedziałam, widząc ten tytuł wyświetlający się na ekranie.
- "Zabić osła"?! Nie! Nie ma mowy -  zaprotestowała Cat.
- To tylko tytuł. Tam nie ginie żaden osioł - wyjaśnił Mike.
Dziewczyna pokiwała głową. Wkrótce mieliśmy za sobą "Zabić osła" i "Jak zostałem baletnicą". Było naprawdę miło, móc się na chwilę odciąć od problemów i spędzić czas ze znajomymi. Nie myśleć o śmierci rodziców, o psychopacie z lasu, o potworach...W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi i pan Dave oznajmił, że niedługo kolacja. Był zdziwiony, że tyle osób siedzi w jednym pokoju, ale nic nie powiedział. Kiedy wyszedł, Pablo zastopował film.
- Dzisiaj znowu dosypiemy mu proszków.
- Skąd wy je w ogóle macie? Z kliniki? - zapytał Regulus.
- Nie, ze sklepu. Pewnie, że z kliniki. Po prostu inne dawkowanie - odparł Shery i wyciągnął rękę, żeby włączyć film.
Kiedy skończyliśmy oglądać i schodziliśmy na obiad, Alison dyskutowała z chłopakami na temat horrorów, które będą oglądać w nocy. Nagle do rozmowy włączyła się Cat.
- O nie, nie ma mowy. Ja...Ja w ogóle zrezygnowałam z oglądania następnego filmu. Po kolacji wracam do pokoju.
- Idę z Tobą - dodał Mike.
- Dobra, więcej miejsca dla nas - Alison klasnęła w dłonie.
Ostatni posiłek tamtego dnia przebiegał bez zakłóceń. Max nie siedział z nami przy stole, ale jakoś nie było mi żal z tego powodu. Słuchałam jak Regulus i obiekt jego westchnień spierają się o to, co powinni zaproponować do oglądania. Cat i Mike nie jedli zbyt wiele, twierdząc, że muszą mieć miejsce na słodycze, którymi będą się opychać wieczorem. Zastanawiałam się, czy nie potowarzyszyć im, ale ten pomysł szybko porzuciłam. Panna Magis zaciągnęłaby mnie siłą do pokoju Nightów, byleby tylko podsycić zazdrość Maxa. Chyba nadal czuła niedosyt walki. 
Po kolacji rozeszliśmy się do pokojów, ale Shery i Robin dołączyli do nas nieco później. Shery schował coś do swojej torby, więc nawet nie pytałam o naszego wuefistę. Wkrótce Pablo zebrał pięć karteczek z tytułami filmów i wyciągnął je ku mnie, z napisami do dołu.
- No, losuj! - powiedziała zniecierpliwiona Alison.
Wyciągnęłam drugą od prawej i przeczytałam tytuł.
- Słuchajcie, "Ostrze" to chyba coś, po czym się nie śpi.
- Ha! Wygrałem - Regulus uśmiechnął się dumnie.
- Nie schlebiaj sobie - fuknęła moja przyjaciółka i usiadła na łóżku tam, gdzie poprzednio.
Ja zrobiłam to samo, ale tym razem po mojej prawej pojawił się Robin. Spojrzałam na niego nieco zdezorientowana. Chyba nie potrafił znieść tego, że dałam mu kosza. Odrobinę. Uśmiechnął się do mnie, jakby chciał powiedzieć wygrałem. Luno zgasił światło i po chwili zaczął się seans. Nie lubiłam horrorów, nawet mało strasznych. Zawsze, kiedy rodzice oglądali coś takiego, wychodziłam. Raz wybrałam się z Weronicą do kina, bo były jej urodziny. Mocno żałowałam swojej decyzji. Czułam, że tym razem również tak będzie. A w planach mieliśmy obejrzenie wszystkich zaproponowanych filmów. W połowie filmu miałam wrażenie, że zaraz dostanę ataku serca. 
Nagle z wrzaskiem do pokoju wpadła Cat.
- Szybko! Keysi i En biją Mike'a! - była roztrzęsiona. Na pewno nie żartowała, z resztą czemu miałaby?
Wszyscy rzuciliśmy się do wyjścia. Kiedy wpadliśmy do pokoju obok, ujrzałam, jak En bierze Mike'a za fraki, a Keysi wyrzuca zawartość naszych walizek na środek pokoju. Nie miałam pojęcia, co chciała zrobić, ale nim zdążyłam coś powiedzieć, ubiegł mnie Robin.
- Łapać je - warknął i już po chwili Gary odciągnął En od Mike'a, a Pablo przytrzymywał Liventrop. - Co Ty tu robisz, Key?
-Chchciałyśmy, ał! Za...za tą pastę. Puszczaj! - syknęła, próbując się wyrwać, aż okulary spadły jej z nosa.
Alfa podszedł do niej i złapał ją za nadgarstek. Jęknęła z bólu, gdy zacisnął dłoń.
- Spieprzać, zanim wyrzucę was przez balkon.
Dziewczyny wyszły z pokoju, mrucząc pod nosem obelgi, ale nawet nie uraczyły mnie lub Alison jednym spojrzeniem. Serce biło mi jak oszalałe. Ciuchy walały się po pokoju, a Mike rozmasowywał szyję.
- Mike! - pisnęła Cat. - Nic Ci nie jest?
- Nie, w porządku. Rany, czy En jest sztangistką, czy co?
Nikt mu nie odpowiedział, ale podejrzewałam, że musiał mieć trochę racji. Ta dziewczyna przyciskała go do ściany bez wysiłku. Oczywiście Mike nie należał do specjalnie umięśnionych, ale nigdy nie pomyślałabym, że En da mu radę! 
- Moje ciuchy! - jęknęła Alison i podeszła do sterty ubrań leżących na podłodze.
- Em...To wy wracajcie oglądać, a my dołączymy, jak już uporamy się z rzeczami - zwróciłam się do chłopaków.
- TY dołączysz. Ja idę spać, jestem wykończona - Alison ziewnęła teatralnie, by uwiarygodnić swoje słowa.
- Co?
- Bycie wspaniałą przez cały dzień jest męczące. Ale ktoś musi mnie zastąpić, więc pójdziesz - uśmiechnęła się do mnie.
- Skoro Ty zostajesz, to może.. - zaczął Regulus.
- Spieprzaj, Altimore - syknęła brunetka, posyłając mu mordercze spojrzenie.
Zbierałam i układałam swoje rzeczy bardzo wolno. Moje przyjaciółki zdążyły już to zrobić, więc Cat poszła się umyć. Alis za to pilnowała, abym nie wyrzucała ciuchów z powrotem i kiedy skończyłam, osobiście wyprowadziła mnie z naszego pokoju i wepchnęła do Nightów. Był z nimi Reg, który widocznie uwielbiał horrory tak, jak uwielbiał Alison. 
Było późno. Mieliśmy za sobą trzy filmy. Ja byłam potwornie zmęczona, ale jednocześnie zbyt przestraszona, by móc zasnąć. Kiedy chłopcy rozprawiali nad tym, który film z pozostałych obejrzą, wtrącił się Luno.
- Ej, jestem głodny.
- Właściwie ja też - dodałam ciszej.
- No to wyciągamy zapasy - ogłosił Robin. 
- Mam chipsy!  
- Mam jogurt owocowy w lodówce w kuchni, jakbyś chciała - zwrócił się do mnie Reg. - Miałem go dać Alison, ale skoro nie chce ze mną spędzić nocy..
- Ja batony.
- A ja popcorn.
- Tak ją lubisz, a nie wiesz, że nie jada takich rzeczy? - zapytałam, przerywając mu. - Z resztą boję się iść na dół.
- Ja mam czekoladę.
- Ej, to była moja czekolada.
- Wcale nie!
- Oddawaj!
- Chłopaki, gdzie moje żelki?
Robin musiał podsłuchać, o czym rozmawialiśmy, bo zaraz zaproponował, że on pójdzie ze mną do kuchni. Regulus wyszedł do swojego pokoju po coś do picia, a ja jakimś cudem znalazłam się w drodze do lodówki z Robinem u boku. Było ciemno, ale on oświetlał nad drogę światłem z telefonu. Trzęsłam się i rozglądałam wokół, mając wrażenie, że zaraz coś wyskoczy na nas z ciemności. Chłopak przytulił mnie. Nie protestowałam. Każdy dźwięk przyprawiał mnie o palpitację, a wiatr wiejący na dworze i cisza panująca w budynku były jeszcze gorsze. W pewnym momencie mój towarzysz musiał uznać za bardzo zabawne wystraszenie mnie. Podskoczyłam wystraszona, a on zachichotał.
- To nie jest zabawne - wykrztusiłam, a w oczach już miałam łzy. 

piątek, 23 sierpnia 2013

~Reklama~

Więc, więc, więc słowem wstępu, nie owijając w bawełnę stworzyłam filmik reklamujący bloga, który wrzuciłam na YT. W sumie za bardzo się nie rozpowszechni v.v Ale kij, zawsze można spróbować, w końcu co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.
Długo nad nim nie pracowałam. Może z trzy godzinki plus minus. Większość czasu zabrało mi zbieranie odpowiednich gifów i zastanawianie się czy wybrać bardziej kierunek romantyczny tej historii czy fantastyczny. Ze względu na moją dawną naturę, w podzięce dla moich przyjaciółek wzięłam to drugie. No i nie żałuję ;] 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 14

- Czy są już wszyscy? - zapytał nauczyciel, wychodząc na środek. - Świetnie, świetnie. Słuchajcie, nie mam dobrych wiadomości. Szlak, którym mieliśmy iść, został zasypany, podobnie jak kilka innych. W tym wypadku jesteśmy zmuszeni odwołać nasze dzisiejsze wyjście.
- To możemy chociaż wyjść na dwór? - zapytał jeden chłopak, przerywając Dave'owi.
- Jeśli będziecie się zachowywać jak stado baranów, to wszystkim każę zrobić dwadzieścia okrążeń wokół schroniska. Biegiem! - i była to dla nas satysfakcjonująca odpowiedź.
Spoglądałam na moich przyjaciół, a potem na stół obok, gdzie siedziało pięciu braci. I nagle pochwyciłam wzrok Maxa siedzącego przede mną. Nic nie mówił. Nie dał po sobie poznać, o co chodzi. Chyba miał mi za złe wczorajsze zajście. Moje spojrzenie przeniosło się na kobietę, która roznosiła dzbany z gorącym mlekiem. Na stołach rozłożono już talerze i sztućce, a obok stał pojemnik z płatkami.
- Będą nas karmić płatkami, jak dzieci? Co za brak szacunku - mruknęła rozzłoszczona Alison.
- Ja tam lubię płatki - wzruszyła ramionami Cat.
- Ja też - dołączył się Mike.
Przez całe śniadanie ja i Max byliśmy jedynymi, którzy przy stole nie odezwali się ani słowem. Pozostała czwórka zachowywała się, jakby poprzedniego dnia do niczego nie doszło. Nie miałam im tego za złe, chociaż uważałam, że Alis powinna mieć wyrzuty sumienia. W końcu to ona zaproponowała, aby Nightowie zagrali z nami. Ale czego ja mogłam wymagać od kogoś takiego, jak ona? Na pewno nie miała sobie nic do zarzucenia.
Chciałam zjeść jak najszybciej, więc kiedy tylko zalałam płatki mlekiem, zaczęłam jeść. Musiałam to robić zdecydowanie za szybko, bo po chwili Cat zwróciła mi uwagę.
- Spokojnie, jedzenie Ci nie ucieknie.
Ja jednak przewróciłam tylko oczami dokończyłam swoje śniadanie.
Właśnie miałam wstać i pójść oddać naczynie do umycia, jednak tuż obok mnie wywróciła się przyjaciółka Keysi. Elizabeth, znana bliżej jako En. Zaczęła się dziko wydzierać. Natychmiast przybiegły panie kucharki, właściciel ośrodka i nasz pan wuefista. A ja stałam nad nią z pustym talerzem.
- En, co się stało? - nauczyciel pomógł jej wstać.
- T..ta krowa podłożyła mi nogę! - pożaliła się, wskazując mnie palcem.
- Co? Wcale, że nie. Na prawdę - spojrzałam błagalnie na zgromadzonych nad dziewczyną. -Przysięgam, że to nie prawda. Sama się potknęła.
I wtedy przypomniałam sobie o zadaniu Maxa. O tym, że dziewczyny musiały obudzić się z pastą we włosach, że ich pokój został przewrócony do góry nogami, a sprawcą miałam być ja. Zerknęłam na Keysi i inne dziewczyny, które z nią siedziały. Wszystkie miały trochę mokre włosy. Musiały je myć przed zejściem na śniadanie.
- Gratuluję wam obu. Nie wiem, która z was mówi prawdę, ale żadna nie pójdzie na dwór w ramach kary. Co mówiłem przed kilkunastoma minutami?! - Dave skarcił nas wzrokiem, a ja z nienawiścią spojrzałam na En.
Wpadłam do swojego pokoju szalejąc z wściekłości. Zostałam ukarana za coś, czego nie zrobiłam. W dodatku mszczono się na mnie za coś, czemu również nie byłam winna! Keysi z pewnością nie należała do osób, które będą się skarżyć nauczycielom, o nie. Ona wolała zaczekać i dokopać mi trochę później. Za to jej nienawidziłam. Jeszcze bardziej nienawidziłam Maxa. To on powinien zostać w pokoju, nie ja! 
Miałam łzy w oczach. Złapałam za poduszkę i cisnęłam nią o ścianę. Alison i Cat weszły do pokoju, a chłopcy byli tuż za nimi.
- Stój! - krzyknęła Alison. - Zabraniam Ci, rozumiesz?! Jeśli zdemolujesz pokój i będziemy musiały za niego płacić, to urwę Ci głowę. To nie powód do złości. Z resztą bez Ciebie nie idziemy, więc nie martw się - spojrzała po zebranych. Chyba nie byli przekonani do jej pomysłu. - No co? Macie zamiar ją zostawić? Och, wy egoistyczne buraki. Nie ważne, ja zostanę - stanęła po mojej stronie i zmierzyła pozostałych zimnym spojrzeniem.
Ale czy na prawdę sądziła, że zależy mi na jej towarzystwie? No tak, przecież Ali uważa się za pępek świata. Musiałam grzecznie jej wyperswadować, że chcę zostać sama i ona musi iść na dwór beze mnie. Argumentowałam, iż nie może zszargać swojego dobrego imienia. Moje przyjaciółki przebrały się stosownie na dwór. Alison ubrała elegancką kurtkę i wysokie buty. Na nic zdało się tłumaczenie jej, że nie nadają się na śnieg. Dobrała sobie rękawiczki, czapkę z pomponem i apaszkę. Cat natomiast miała różową kurtkę, czapkę ze sztucznymi uszami misia, wełniane rękawice i śniegowce. Kiedy tylko wyszły z pokoju, usiadłam na łóżku i zaczęłam pisać sms-a do Wery. Nagle usłyszałam pukanie i dźwięk otwieranych drzwi.
- Czego zapomniałaś? - zapytałam do razu, będąc pewna, że to któraś z moich współlokatorek.
- Właściwie to niczego - usłyszałam głos Robina.
Byliśmy sami. Serce zatrzepotało mi mocniej, gdy zamykał za sobą drzwi. Nie wybierał się na dwór, to pewne. Usiadł na skraju mojego łóżka i spojrzał mi w oczy. Czułam się niezręcznie. W końcu całował mnie tamtej nocy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Jeśli chodzi o wczoraj, to przepraszam, że tak naskoczyłem - zaczął niepewnie.
- Nie, nie. Nic się nie stało. Tylko dlaczego urwał mi się film? - zmieniłam temat. Chciałam zapomnieć o tym pocałunku.
- No wiesz, wiedziałem, że jestem niezły, ale nie że aż tak. Zwykle dziewczyny nie mdleją, kiedy się z nimi całuję - zaśmiał się, choć szybko zauważył, że nie podzielam jego rozbawienia. - Jesteś zła, prawda?
- Raczej zdezorientowana. Nie mam pojęcia, dlaczego to się wydarzyło i Ty pewnie też nie.
Zapadła krępująca cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy, ale zrobiło mi się głupio i odwróciłam wzrok. Robin pochylił się i ujął moją dłoń.
- To będzie nasz sekret - wyszeptał i nagle znów poczułam przepływające przeze mnie fale gorąca. 
Czy to była propozycja, czy już stwierdzenie? Pogubiłam się bardzo. Nie tak to miało wyglądać! Przez ostatnich paręnaście godzin cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Max się obraził, Alison zaproponowała Nightom towarzyszenie nam w grze, spadłam ze schodów, rozwalając sobie przy tym brew, a między mną a Robinem zrodziło się coś, czego miałam unikać! Dodając do tego porachunki z Keysi i En, ostatnich paręnaście godzin było katastrofą. W myślach toczyłam bitwę. Alison nigdy by mi tego nie wybaczyła, związki są niepewne, a o Maxie mogłabym zapomnieć na wieki wieków. Powinnam być w żałobie i nie myśleć o chłopakach. Ale w chłopaku trzymającym mnie za rękę było coś niesamowitego. Uśmiechnęłam się do niego.
- Może lepiej z tym poczekajmy - odpowiedziałam i zauważyłam, że na ułamek sekundy na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. - Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa.
Chłopak zabrał rękę, lecz nie powiedział nic i tylko pokiwał głową, na znak zrozumienia. Znów ta niezręczna cisza. Po chwili Robin wstał.
- Posiedzieć z Tobą? - zapytał, choć wiedziałam, że robi to z grzeczności.
- Nie trzeba - skłamałam.
Westchnął i opuścił mój pokój. Wróciłam do pisania sms-a. Weronica niedługo potem mi odpisała i zaczęłyśmy tak korespondować. Kilka godzin leżałam na łóżku, co chwilę wystukując słowa w telefonie i czytając książkę, którą ze sobą zabrałam. Nie sądziłam, że mi się przyda, bo zwykle na wycieczkach nie ma czasu na czytanie, a jednak tym razem ta zasada się nie sprawdziła. Prawie zasypiałam, gdy znów otworzyły się drzwi. 
- To nie hotel - burknęłam, rozbudzając się.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 13

Po sekundzie jego wzrok przeniósł się na coś za mną, a w ułamku następnej jednym ruchem położył mnie na ziemi i wstał, by przyłożyć Maxowi. Blondyn wpadł w furię. Najprawdopodobniej chciał się rzucić na Robina, ale po trafnym ciosie, jaki otrzymał w twarz, odrzuciło go do tyłu. Podniósł się w zastraszającym tempie, nie miał na twarzy ani kropli krwi, choć sądziłam, że Robin rozwalił mu nos. Wyglądało na to, że jest zbyt wściekły, by poczuć jakikolwiek ból.
- Max! - wrzasnęła Cat, zaskoczona reakcją swojego kolegi.
Regulus i Mike już znaleźli się przy chłopaku i próbowali go powstrzymać, ale szło im nie za dobrze. Odepchnął ich obu, jakby byli zaledwie kukiełkami. Robin wpatrywał się w niego wyzywająco. Sam jednak nie atakował pierwszy. Ja zostałam zabrana z pola walki przez Alison, której oczy błyszczały niczym dwa rozżarzone płomienie. Podekscytowana trzymała mnie blisko siebie i zmuszała do patrzenia na tę scenę. Max już niepowstrzymywany przez kolegów, znów próbował uderzyć Alfę. Ten jednak niewzruszony uniknął jego ciosów i w po chwili złapał za rękę przeciwnika, po czym ścisnął ją, a Bunny aż zawył z bólu.
- Uważaj, bo Ci nerwy puszczą i co? Jeszcze zrobię Ci krzywdę.
Tym chyba jeszcze bardziej wkurzył Maxa. Puścił jego rękę, a on wykorzystał to, by trafić go w brzuch. Robin zgiął się, ale już po chwili podciął blondyna, a ten wylądował na ziemi i pociągnął przeciwnika. Reszta braci nawet nie ruszyła się z miejsc! A chłopcy bili się i poprzewracali pojedyncze świeczki, przez co zrobiło się jeszcze ciemniej. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Wiedziałam, że powinnam coś zrobić, ale nie mogłam się ruszyć. Do czasu.
Wybiegłam z pokoju. To była moja wina! Przez to zadanie zaczęli się bić. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Nie widziałam, gdzie biegnę, nie miałam pojęcia, co się przede mną znajduje. I tak zleciałam ze schodów. Bolało. Cholernie bolało. Ale bardziej w środku niż na zewnątrz. Poczucie winy, sumienie? Być może. Nie sądziłam, że to ma taką siłę. Naraz poczułam ból fizyczny, ten po odejściu pierwszego bólu. Nic sobie nie złamałam, ale upadek na przednią część ciała boli. Powoli odszukałam dłońmi ścianę i opierając się na niej, wstałam. Poczułam czyjąś obecność. Miałam bardzo złe wspomnienia, więc odwróciłam się gwałtownie i stanęłam twarzą w twarz z Robinem. Choć było kompletnie ciemno, stałam tak blisko, że rozpoznałam go od razu.
- Jak zwykle poszkodowana.
Pociągnął mnie za rękę i po ciemku weszliśmy do pokoju. Jak się okazało, nie mojego. Po chwili stałam roztrzęsiona przed umywalką w łazience, a Robin zapalił światło.
- A Tobie nic nie jest? - zapytałam cicho stojącego za mną bruneta. Nie wyglądał na takiego, który przed chwilą się bił. Może Max nie miał wystarczająco dużo siły, by mu coś zrobić?
- Nie. Martwiłbym się raczej o Ciebie. Co powiesz Dave'owi na to? 
Mówił, patrząc w moje zapłakane oczy. A raczej oczy mojego odbicia. Spostrzegłam, że rozwaliłam sobie brew. Otarłam łzy i zbliżyłam się do lustra, by móc to obejrzeć z bliska.
- Cudnie - potarłam ranę, rozsmarowując krew wokół niej. Zabolało.
- Przemyj zimną wodą. Zaraz coś na to poradzimy - po tych słowach wyszedł i zniknął w ciemnościach za drzwiami łazienki.
Westchnęłam i zaczęłam zmywać krew z twarzy. Czy chociaż przez chwilę zastanowiłam się, co robię? Mogłam narazić ich wszystkich na szlaban. Szlaban do końca wycieczki za niespanie po nocy i chodzenie po innych pokojach, a na dodatek ta bijatyka...
- To nie Twoja wina - powiedział Robin, wchodząc do łazienki. W ręce trzymał trochę waty i plaster. - To, że ta pijawka tak zareagowała - przerwał i docisnął watę do mojej brwi. - Twoja przyjaciółka wiedziała co robić. Muszę jej pogratulować przebiegłości - nakleił plaster tak, by utrzymywał on watę. - Wyglądasz lepiej, niż zazwyczaj - odsunął się o krok i ocenił swoje dzieło.
- Dziękuję - szepnęłam i odwróciłam się z powrotem w stronę wyjścia. - Wracajmy, bo jeszcze coś sobie pomyślą.
- A przeszkadzałoby Ci to? - spytał, ustępując mi drogi. Zatrzymałam się. To pytanie było nie na miejscu i w dodatku całkiem mnie zszokowało. - Z resztą nieważne. Tiana i tak się o wszystkim dowie.
- Czy Ty coś sugerujesz? A w ogóle, to co to za rozmowy i ustalenia w tajemnicy przede mną? Może się pochwalisz, co Ci takiego powiedziała? - zdenerwowana, byłam szczera tak, jak Cat na co dzień i wykorzystałam to w tamtym momencie. Robin milczał przez chwilę.
- Ona chce Ci pomóc. Prosiła, żebyśmy mieli na Ciebie oko. To wszystko - wzruszył ramionami.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, stało się coś nieoczekiwanego. Chłopak wziął mnie na ręce siłą.
- Co robisz? - zapytałam przerażona. 
Próbowałam się wyrwać, ale po prostu zbyt dobrze mnie przytrzymywał. Moje ciało zareagowało automatycznie. Coś podobnego spotkało mnie w lesie i nie chciałam znów tego przeżywać. W moich myślach pojawił się widok tamtego miejsca, tamtych czerwonych oczu i tamtego dotyku zimnych dłoni na moim ciele.
Znalazłam się w łóżku, najprawdopodobniej należącym do Robina.
- Prześpij się. Pewnie wszystko Cię boli. Ja wrócę do nich i załatwię sprawę. I nie martw się. Tym razem nikogo nie pobiję - puścił mi oko, zapewne chcąc mnie pocieszyć. Wstał i już miał wychodzić, gdy złapałam go za rękę.
- Poczekaj. A..Może...Czy zostałbyś ze mną? Nie zrozum mnie źle, ale.. - Ale bałam się, że Max go zabije albo że zobaczę czerwone oczy na suficie.
- Jeśli tylko chcesz - rzekł i usiadł ponownie na krawędzi łóżka.
Przykryłam się kołdrą. Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, by tu zostawać na noc. Niby przebiegli bracia zadbali o długi i mocny sen nauczyciela, ale pomijając ten fakt, to co pomyślą moje przyjaciółki? Zastanawiałam się, czy nie wrócić do pokoju, gdzie czekałyby mnie pytania, Max, Alison-oh, jak byłam na nią wściekła! Na pewno była dumna z tego, że wywołała sensację. 
Robin położył się na szerokości łóżka, lecz po chwili wsparł się teraz na łokciach i spojrzał na mnie.
- Widzę, że coś Cię gnębi, coś więcej niż ta sytuacja.
- Nie, wszystko w porządku. Chociaż nie wiem, czemu Ci to mówię, ale mam wrażenie, że ktoś chce się mnie pozbyć. Może tak, jak było z moimi rodzicami. Bo widzisz oni... - w tamtym momencie zamilkłam. Serce mocniej mi zabiło, gdy chłopak przytulał mnie do siebie niespodziewanie.
- Wiem. Nie płacz. Ja też, będąc dzieckiem, straciłem matkę - siedział obok, oparty o ścianę i nadal mnie obejmował.
Ale to nic nie dało. Znów się rozpłakałam. Nadal mogłam sobie przypomnieć tamten telefon i słowa mężczyzny o śmierci rodziców. Gdyby nie głupi wypadek, nic nigdy by się nie wydarzyło, nie doprowadziłabym do pobicia się Maxa z Robinem, nie miałabym halucynacji i nikt nie goniłby mnie po lesie.
A jednak im dłużej przebywałam w jego objęciach, a moje łzy moczyły mu koszulkę, tym więcej ulgi czułam. Jakby te złe wydarzenia odeszły w niepamięć i naraz zaczęło mnie przepełniać dziwne uczucie. Uczucie, którego nie czułam od dawna. Spokój. Po kilkunastu sekundach już nie płakałam. Wreszcie się komuś wyżaliłam i powiedziałam, co mnie boli. Tylko co dalej? Przecież Robin nie mógł rozwiązać moich problemów. Sama musiałam sobie z nimi poradzić, a tak tylko niepotrzebnie się upokorzyłam. Co dziwne, było mi z tym dobrze. Teraz może być już tylko lepiej, prawda? A przynajmniej tak mi się wydawało.
Odsunęłam się i już miałam mu podziękować, a on ni stąd, ni zowąd mnie pocałował. Doznałam kolejnego szoku. Przeszły mnie ciarki. Nie potrafiłam się przeciwstawić. Było mi gorąco, jakby wewnątrz mnie rozpalił się żywy ogień.
Zatopiłam się w ciemność. Kiedy otworzyłam oczy, znalazłam się we własnym łóżku! Podniosłam głowę i spojrzałam na smacznie śpiącą Alison i pochrapującą Cat. Sięgnęłam do torby po komórkę. Piąta dwadzieścia siedem. Zastanawiałam się, czy to nie był sen. Może nie podniosłam się z tego półpiętra i to wszystko mi się przyśniło? Dotknęłam brwi, ale faktycznie była na niej wata i plaster. Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Usiadłam na łóżku, krzyżując nogi. Prawą ręką dotknęłam najpierw ust, potem waty. To nie był sen. Tylko co było później? Szturchnęłam Alison brutalnie.
- Mmm...Co? - zapytała, otwierając jedno ślepie.
- Jak wróciłam?
- O, to tylko Ty - dziewczyna spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem. - Robin przyszedł i przyniósł Cię na rękach. Powiedział, że długo uciekałaś, więc tyle to zajęło. Potem zemdlałaś i rozwaliłaś brew. Ponoć Cię ocucił i jak wracaliście, to zasnęłaś - przymknęła oczy, chcąc zapewne znów wrócić do krainy snów. - Walka była żadna, ale przynajmniej była. Szkoda tylko, że brakowało krwi. Żebyś Ty widziała, jak się rzucili do drzwi za Tobą. Robin po Ciebie poszedł, a jego bracia odciągnęli Maxa. Koleś tak się wkurzył, że potem wyszedł bez słowa, trzaskając drzwiami. Reg i Mike poleźli za nim, a reszta wróciła do swojego pokoju.
Pokiwałam głową. To by wyjaśniało, dlaczego po drodze do pokoju nie spotkaliśmy rozwścieczonego Bunny'ego. Nadal nie wiedziałam, czemu urwał mi się film. Najwidoczniej Alison nie wiedziała o pocałunku i niech tak zostanie. Ale co z braćmi? Czy im też Robin nic nie powiedział? Postanowiłam szybko się ubrać, uczesać i wymyć zęby. Gdy zrobiło się jaśniej, zauważyłam, że na dworze leży śnieg. Bardzo, bardzo dużo śniegu. Jak nie deszcz to śnieg. Wspaniale. Potem czekałam, aż moje przyjaciółki zbiorą się z łóżek i przygotują na śniadanie. O dziwo, wszystkie trzy wyglądałyśmy podobnie. Każda z nas miała czarne getry i grubą, ciemną bluzę nałożoną na bluzkę. Tylko bluza Cat miała na sobie podobiznę białego jednorożca. Przed wyjściem zdjęłam swój opatrunek. Następnie we trójkę zeszłyśmy na dół, gdzie już czekali Regulus, Mike i niestety Max. Przywitałyśmy się i usiadłyśmy po obu stronach drewnianego stołu, w oczekiwaniu na śniadanie.