Night Diamond Slide Glow Golden Feeling: Rozdział 8

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 8

Kiedy zrobiło mi się nieco lepiej, poszłam zjeść trochę gorzkiej czekolady i napić się czegoś. Postanowiłam zadzwonić do Wery i opowiedzieć jej co się stało. Nie chciałam dzwonić na policję, bo po pierwsze nie uwierzono by mi, a po drugie w tej mieścinie zaraz wszyscy by się dowiedzieli, że ktoś próbował mnie zgwałcić. Alison przestałaby się do mnie odzywać.
- Posłuchaj, musisz to tylko zgłosić, powiedz Tianie - radziła przyjaciółka, ale ja ledwo jej słuchałam, co do mnie mówi. W myślach wciąż widziałam tego wilka.
Dodatkowo po lesie biega jakiś psychopata, który najprawdopodobniej ciągnie za sobą tę bestię, a ja mogłam być następną ofiarą! Bałam się. Nie wiedziałam co będzie jutro, pojutrze.
- Wera, nie mogę gadać. Pa - rozłączyłam się. Spojrzałam w okno i przez ułamek sekundy zdawało mi się, że tam na skraju lasu czaiły się te czerwone ślepia. Wzdrygnęłam się. Przełknęłam ślinę i zasłoniłam żaluzje, po czym złapałam za telefon i zadzwoniłam do Alison. Odebrała po paru sekundach.
- Al?
- Cześć. Co jest?
- Mogłabyś..możesz wpaść do mnie? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Uu..ee..No wiesz, nie bardzo. Wybieram się z bratem na małe zakupy.
- Aha spoko. A Cat?
-Jest..jest u Mike.
- Dobra, dzięki. To nie przeszkadzam. Pa!
- Hej.
I znów cisza. Nie wiedziałam, kto gdzie mieszka, nie znałam ludzi. Większość znałam tylko z widzenia, ale był jeszcze Max. Bałam się trochę do niego napisać. Praktycznie się nie znaliśmy. Nie chciałam być sama w domu, a nie miałam pojęcia, kiedy wróci Tiana. Wzięłam poduszkę i przytuliłam się do niej z myślą o rodzicach. Ciągle nie przyszła żadna wiadomość o ich pogrzebie. Minęło tyle czasu, cała wieczność. Do oczu napłynęły mi łzy. W Emount nie działy się takie dziwne rzeczy, po lasach nie biegali psychopaci, tam byłam bezpieczna. Dlaczego więc musiałam trafić w sam środek jakiejś chorej sytuacji?
Niedługo potem wróciła Tiana i wręczyła mi reklamówkę, w której znajdowała się nasza kolacja. Chociaż moja opiekunka nie przepadała za jadaniem w fast foodach, to była wykończona dzisiejszym dniem i ja również. Nie miałam zamiaru dzielić się z nią informacją o tym, co wydarzyło się podczas drogi na skróty. Której już nigdy nie użyję. Jednak po skończonej kolacji, Tiana przyglądał mi się uważnie. Czy ja miałam wypisane na twarzy, że coś się stało?!
- Wszystko w porządku?
- Ja...Tak, czemu pytasz?
- Wyglądasz jakoś inaczej. Jesteś przygnębiona.
- Nie. Wydaje Ci się - szybko skłamałam i zmieniłam temat. - A jak w pracy?
- Wczoraj na oddział trafiła dziewczyna z Twojej szkoły. Dlatego musiałam zostać. W świetle prawa jest jeszcze dzieckiem.
- Co jej się stało? - zapytałam, a twarz kobiety nieco zbladła.
- To..tajemnica zawodowa. Nie mogę powiedzieć.
Pokiwałam głową i odeszłam od stołu, by pozmywać talerze. Potem poszłam na górę, umyłam się i położyłam do łóżka. Tej nocy znów dręczyły mnie koszmary, ale coś mnie z nich wyrwało. To był budzik z mojego telefonu. No tak, ranek. Już czwartek. Byłam mokra jakbym przebiegła maraton. Spojrzałam za okno. Nadal pozostawało zasłonięte, ale już słyszałam, jak na dworze pada deszcz.
- Super - warknęłam i poszłam się ubierać.
Pod stertą ciuchów znalazłam coś jeszcze. To nie była moja bluza. Szlag! Zapomniałam oddać ją Robinowi. Poskładałam ją i włożyłam do torby. Zrobiło mi się nieco głupio, bo miałam ją oddać wczoraj. Po trzeciej lekcji zagaiłam mojego kolegę z ławki.
- Hej Luno - odwrócił się i popatrzyła na mnie mocno zdziwiony. - Mógłbyś to oddać swojemu bratu? - zapytałam, wyciągając bluzę.
- Zależy któremu.
- No..Robinowi. Bo to jego bluza, co nie? - zrobiło mi się gorąco. Luno na pewno nie wiedział skąd ją mam i w jakich okolicznościach weszłam w jej posiadanie, a to stawiało mnie w niezbyt dobrym świetle.
- A, to spoko. Czasem trudno stwierdzić co jest czyje - wziął ode mnie bluzę i już miał iść, kiedy coś mu się przypomniało. - Aha, a...Wiesz o tej tajnej wycieczce? - przeszedł do konspiracyjnego tonu.
- Jaka znowu tajna wycieczka?
- Ta wycieczka, o której mój brat zapomniał Ci powiedzieć. Dla wtajemniczonych. Odbywa się co roku, ale żaden nauczyciel o niej nie mówi, bo chodzi o to, żeby uczniowie sami sobie przekazali informację. Trzy osoby dostają różne informacje, które zebrane w całość mają być kartą wycieczki. Ale jak już się dowiadujesz, to z reguły nie chcesz, żeby inni też jechali, więc mówisz tylko swoim najbliższym przyjaciołom. Ograniczona liczba miejsc, te sprawy. Co roku trzeba się zgłosić do innego nauczyciela-organizatora i też nie wiadomo do kogo.
- Ach. A skąd wiesz, że rozmawiałam z Twoim bratem?
- Opowiadał.
- Co? - warknęłam. Czyli byłam obgadywana?!
- Że uderzyłaś go drzwiami i wracaliście razem do domu.
- Uhm. A kiedy to będzie? Ta wycieczka.
- Za trzy tygodnie. Zaczyna się w poniedziałek i trwa do piątku. Zgodę dostaniesz od wuefisty. Hasło "kwas deoksyrybonukleinowy".
-Kwas co? Eh, nie ważne - właśnie doszliśmy pod następną salę. 
- Nie ma za co - rzucił jeszcze, choć wcale mu nie podziękowałam. Zniknął we wnętrzu sali, a ja napotkałam mordercze spojrzenie Alison. Byli z nią jeszcze Cat i Mike.
- Zdrajca - mruknęła.
- Po prostu oddawałam bluzę, nie rób z tego takiej afery - według mnie Ali zawsze musiała zrobić z igły widły. Przecież rozmawianie z kolegą z klasy to żadne przestępstwo.
- Ale coś Ci chyba mówiłam. Miałaś się trzymać z daleka.
- Daj spokój. O co Ci chodzi?
- Może o to, że coś za dużo czasu poświęcasz im. W każdym razie więcej niż nam. Mam swoje źródła, panno Periv.
- Tak? A do kogo ostatnio dzwoniłam i nie miał dla mnie czasu? - zapytałam sarkastycznie. Nie podobało mi się to. Alison zachowywała się, jakby była centrum wszechświata, a ja jej własnością.
- Akurat byłam na zakupach. To nie grzech. I co, pewnie poszłaś do nich?
- Zostałam w domu, jeśli bardzo Cię to interesuje.
- Dziewczyny - wtrącił się nagle Regulus. - Nie kłóćcie się. Złość piękności szkodzi.
- Wyjąłeś mi to z ust - dodał Max, który też pojawił się nie wiadomo skąd.
Zmierzyłam ich i stwierdziłam, że nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Po prostu zamknęłam się i poszłam gdziekolwiek, byle z dala od nich. Była dłuższa przerwa, więc miałam jeszcze kilka minut na powrót do klasy. To było denerwujące, że wtrącają się w moje życie i jeszcze mają pretensje. Cała zgraja. Wera, Devon i chłopaki nigdy by mi czegoś takiego nie zrobili. Miałam już dosyć tej szkoły.
- O proszę, nasza poszkodowana ma humorki?
- Co? - spojrzałam w lewo i zobaczyłam Robina, Shery'ego i Gary'ego.
- Właśnie pokłóciłaś się z przyjaciółką. Ale powiedz mi czy to jest tak, że sama sobie dobierasz przyjaciół czy Twoja królowa robi to za Ciebie? - uśmiechnął się cwaniacko i nie spuszczał ze mnie wzroku. 
- Nawet jeśli, to ta sprawa nie dotyczy Ciebie.
- Nie? A mnie się wydaje, że ona nas nie lubi, więc dlatego powiedziała Ci coś na ten temat. Mam rację?
Trochę mnie zaniepokoiło, że tyle osób mogło usłyszeć moją kłótnię z Alison. Bo skąd on by to wszystko wiedział? W każdym razie trudno było zaprzeczyć jego słowom.
- Tak - odpowiedziałam prawie niedosłyszalnie, a on jeszcze bardziej się uśmiechnął. Bezczelny.
- No nic. Masz zgodę. Zemścij się i nie mów im o wycieczce - wręczył mi kartkę a3. Cóż za gest.
- Dzięki. Rozumiem, że to za ten atak drzwiami?
Tuż obok Gary zaśmiał się ironicznie.
- Nie. To żebyś mogła mi to jakoś wynagrodzić. A teraz wracaj do klasy, bo za minutę dzwonek.
Miał rację. Rzuciłam jeszcze 'cześć' i szybko pomaszerowałam do klasy. Po chwili zaczęła się lekcja. Przez cały dzień myślałam o kłótni z Alison i rozmowie z Robinem. Czy Weronica nie powiedziałaby mi tego samego? Że wpadam w złe towarzystwo? Nie byłam pewna, bo w poprzedniej szkole nie musiałam wybierać między nią a kimś innym. Doszłam do wniosku, że tu też nie muszę. Akurat w tej kwestii nikt nie zmusi mnie do podjęcia wyboru. Chociaż gdzieś z tyłu głowy coś mi mówiło, że wcale nie będę częścią grupy braci Night. Na stołówce kupiłam tylko ciastko i sok, żeby nie musieć siedzieć z Alis i resztą. Siedziałam pod salą, w której mieliśmy mieć lekcje. 
Dzień dobiegał końca, a Ali ciągle była obrażona i ignorowała moje smsy. W pewnym momencie zaczęłam się niepokoić. W końcu to, co mnie, mogło przytrafić się jej i nie wybaczyłabym sobie tego. Poprosiłam Cat, żeby do niej napisała. Podobno odpisała, więc miałam jedno zmartwienie mniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz