Pod szkołą czekali uczestnicy wycieczki i nasz wuefista-opiekun. Ku mojemu zdziwieniu, a późniejszemu rozczarowaniu, pojawiła się też Keysi. Wszystkich uczniów, jak się później okazało, było dwadzieścia jeden. Bracia Night spojrzeli w naszą stronę, a obok nich jakaś kobieta uśmiechnęła się do Tiany i podeszła, by z nią porozmawiać. Ja natomiast zostałam szybko przywitana przez moje przyjaciółki.
- Wreszcie. Prawie się spóźniłaś - Alison skrzyżowała ręce na piersi i chyba oczekiwała wyjaśnienia.
- Mamy jeszcze pięć minut, Al - uspokoiłam ją i obeszłam auto, by z bagażnika wyciągnąć swoje rzeczy.
- Może ja to wezmę - Max wziął i moją walizkę i torbę, choć protestowałam. Bezskutecznie.
Mnie pozostało tylko pożegnanie się z Tią, co nie zajęło wiele czasu. Powiedziała, że mam na siebie uważać i napisać do niej, kiedy będziemy na miejscu, a potem odjechała. Ja i moje przyjaciółki wsiadłyśmy do autokaru.
- Idź do tyłu - usłyszałam za sobą głos Cat, której chyba bardzo na tym zależało.
Zrobiłam, jak powiedziała. Z tyłu było sześć miejsc. Ja siadłam przy prawej szybie, obok mnie Ali, następnie Regulus i Max, po nich Cat z Mikiem. Przede mną jakaś para, przed nimi Robin i Pablo, a kilka rzędów dalej Keysi ze swoją przyjaciółką. Za to przed Mikiem i Cat siedział Luno i ten brat, którego imienia nie pamiętałam, więc zasięgnęłam informacji u Alison. I tak przed Garym i Lunem siedział Shery i jakaś dziewczyna.
Nie miałam jakoś ochoty na rozmowy podczas podróży. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę na telefonie. I bardzo szybko zasnęłam. Ostatniej nocy nie spałam zbyt dobrze, bo byłam przejęta wycieczką. Musiałam być zmęczona, skoro udało mi się usnąć. Kiedy się obudziłam, byliśmy na postoju.
- Dobra dzieciaki, po dwóch godzinach warto rozprostować nogi - rozległ się głos Dave'a. Nauczyciel wyglądał na zadowolonego, że minęły dwie godziny, a my wciąż nie zrobiliśmy czegoś żenującego, co zwykle zdarza się na wycieczkach.
Byliśmy na stacji benzynowej, w której sprzedawano także okropnej jakości jedzenie. Dobrze, że ja miałam swoje, tak, jak większość uczniów. Mieliśmy czas na toaletę i odetchnięcie świeżym powietrzem. Wyszłam z autokaru i przeciągnęłam się. Tuż przede mną Cat i Mike otwierali paczkę cukierków, która była chyba jedyną rzeczą potrzebną im do szczęścia. Alison w nerwach wyszła z pojazdu i ujęła się pod boki.
- Mógłbyś chociaż coś zjeść i przynajmniej na chwilę przestać się odzywać - warknęła, a tuż za nią pojawił się Regulus.
- Sycę się Twoim widokiem, moja piękna - i już chciał ją złapać za ramiona, ale dziewczyna obróciła się i palnęła go w głowę.
- Zrobić Ci krzywdę?
- Jak sobie chcesz, księżniczko - uśmiechnął się do niej.
Zaśmiałabym się, ale nie chciałam skończyć na czarnej liście Alison Magis. Zakryłam usta dłonią. Nawet nie zauważyłam, że spogląda na mnie Max. Jednak po chwili jego spojrzenie padło na co innego. Mianowicie tuż za mną pięciu chłopaków walczyło o to, kto pierwszy wyjdzie z autokaru. Do tej pory bracia Night nie przejawiali wobec siebie takiej brutalności, jaką miałam okazję zobaczyć teraz. Ciągnęli się za ubrania, popychali, przepychali i rozpychali, aż wreszcie Luno stracił równowagę i wypadł z autokaru na ziemię.
- Co wy robicie?! - zawołałam w przypływie złości. Jak mogli tak potraktować swojego brata? Dla mnie to było niedopuszczalne. - Luno, nic Ci nie jest?
Chłopak szybko podniósł się i otrzepał spodnie i ręce. Wyglądało na to, że nic mu nie jest, co nie zmieniało faktu, że to, jak go potraktowali, było oburzające.
- Tylko się zabijamy - zażartował Pablo.
- Szkoda, że nieskutecznie - mruknął Max.
- Max - tym razem moje karcące spojrzenie padło na niego. Swoją drogą zdziwiłam się swoją odwagą.
- Prawdę mówię - wzruszył ramionami.
I nagle, całkiem niezamierzenie, uderzyłam go w tył głowy otwartą dłonią. Boże! Czemu ja to zrobiłam?! Nie wiedziałam, co się zadziało, ale nie zrobiłam tego specjalnie. Nigdy bym przecież czegoś takiego nie zrobiła!
Od strony braci Night doszły mnie śmiechy, na twarzy Ali wymalował się szok, a Regulus był chyba równie zaskoczony co obiekt jego westchnień. Cat i Mike przestali jeść cukierki i obserwowali sytuację. Max najwidoczniej również nie mógł uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.
- M..Max ,ja..P..przepraszam - odwaga opuściła mnie tak szybko, jak się pojawiła. Byłam przestraszona i zmieszana jednocześnie.
- Zwariowałaś?! - wściekł się.
- Odwal się od niej. Nie słyszałeś, że jak dziewczyna Cię bije, to pewnie zasłużyłeś? - Pablo zdołał już wyjść z autokaru, a za nim reszta braci.
- Po cholerę się wtrącasz?! - błękitne oczy Maxa były w tym momencie lodowate. Przysięgam, że mógłby w tamtej chwili zmrozić mnie spojrzeniem.
- Nie powiem kto się wtrąca w czyje życie - odciął się chłopak.
Blondyn wyglądał, jakby chciał się rzucić do Pabla, ale Regulus go powstrzymał. Ręką zmusił chłopaka do pozostania w miejscu. Miałam tego dość. Nie obchodziły mnie ich przytyki, więc westchnęłam ostentacyjnie i pomaszerowałam w stronę stacji. Po drodze zrezygnowałam z wchodzenia do środka i po prostu przeszłam się kawałek, rozmyślając o swoim karygodnym zachowaniu. Jak mogłam to zrobić? Jak mogłam go uderzyć? Zachowywałam się jak rozwydrzona smarkula, której wszystko wolno. Ale z drugiej strony przecież nie zrobiłam tego z własnej woli. To było dziwne uczucie, jakby moja ręka nie należała wtedy do mnie. Obiecałam sobie, że będę bardziej panować nad sobą.
Do schroniska mieliśmy jeszcze trzy godziny jazdy. Podróż była męcząca, ale nie powiedziałam już nic. Max chyba się obraził, bo nie rozmawiał ze mną, ale natrętnie wlepiał we mnie oczy, a ja nie śmiałam się poskarżyć. Wreszcie dojechaliśmy do "Jastrzębiego Gniazda" jak głosił napis na tablicy powieszonej nad wejściem. Przyznam, że schronisko ładnie się prezentowało. Było swoistą ostoją położoną w połowie drogi na szczyt Vulturem. Nie była to najwyższa góra w swoim paśmie, ale tutaj co roku przyjeżdżała wycieczka z naszego liceum.
Byłam przekonana, że tym razem moją walizkę i torbę będę musiała nieść sama. Ktoś mnie jednak ubiegł. Każdy z braci miał tylko po sportowej torbie i saszetce*. Jak oni się pomieścili - nie wiem. Gary wziął mój bagaż, po czym zaniósł za mną do pokoju, który dzieliłam z Alison i Cat. Nic wielkiego. Trzy łóżka upchnięte obok siebie, trzy kredensy, jedna szafa, stolik i dwa krzesła. Miałyśmy do dyspozycji własną łazienkę, a przy okazji balkon z widokiem na zbocze góry. Obok nas pokój zajęli Night'owie. Naprzeciwko zaś byli Mike, Reg i Max, a obok nich pięciu chłopaków. Pan Dave miał pokój na dole i kazał się tak zgłaszać zawsze, gdybyśmy mieli jakiś problem. Całe piętro było przeznaczone dla naszej szkoły. Zaczęłyśmy z dziewczynami rozpakowywać rzeczy. Kto ile zdążył, bo za dziesięć minut był obiad. Składał się z barszczu czerwonego z uszkami. Później był czas na dalsze rozpakowywanie i zwiedzanie pokoi. Dziś nie mieliśmy w planie żadnych wypraw wysokogórskich.
*- tudzież "nerce".