Jak poprzednio przełożyłam nogę przez jego grzbiet, a po chwili ponownie chowałam twarz w czarnym futrze, chroniąc się przed zimnem. Ciało wilka było ciepłe, wręcz gorące niczym kubek parującego kakao w zimowe dni. Za to na woń składało się kilka różnych rzeczy. Z jednej strony las, męskie perfumy i coś, czego nie mogłam określić, a z drugiej zaś spalenizna. Zapach palonego drewna i dymu.
Kiedy znaleźliśmy się już na skraju lasu obok mojego domu, zsiadłam z grzbietu Alfy i znów czułam się bezpieczniej, mając grunt pod nogami. Byłam zmieszana. Powinnam czuć złość wobec niego, odwrócić się i wrócić do domu bez słowa. A jednak nie potrafiłam. Zapadła niezręczna cisza. On czekał, aż się odezwę.
- Dziękuję - mruknęłam prawie niedosłyszalnie i spojrzałam mu w oczy.
Nie odezwał się, tylko popchnął mnie pyskiem w stronę domu. Jego głowa była ogromna i spokojnie mogłam stwierdzić, że mieści się w przedziale od moich bioder aż po szyję. W oczach tak dzikich i złotych widziałam coś, co przypominało zniecierpliwienie. Przeszłam kilka kroków do przodu i odwróciłam jeszcze na chwilę głowę. Nagle z barków wilka wysunęła się para równie czarnych, jak jego sierść skrzydeł.
- Z Tobą nie latam, masz lęk wysokości.
Mrugnął mi na pożegnanie i wzbił się w przestworza, a ja z otwartą buzią oglądałam ten spektakl, rozgrywający się na moich oczach. Cuda niewidy. Był potężny, jednak poruszał się bardzo zwinnie i nie było w tym ani odrobiny ociężałości, która powinna mu towarzyszyć.
Wróciłam do domu i położyłam się na łóżku, z twarzą w poduszce. Pragnęłam wyłączyć myślenie choćby na kilka minut. Ale wszystko stawało się boleśnie jasne, im dłużej nie miałam konkretnego zajęcia.
Nightowie. Cokolwiek mi się nie działo, zawsze mnie obserwowali. Powinnam była być im wdzięczna. Max. Walka toczyła się o moją uwagę i zaufanie. Każda ze stron miała jakiś instynkt, którego nie mogła wstrzymać. Wiedziałam na pewno, że moje życie nigdy już nie będzie takie samo, jak innych dziewczyn. Że Alison i Cat będą prawdopodobnie jedynymi osobami, z jakimi będę w stanie rozmawiać szczerze. Mogłam zapomnieć o Weronice. Wszystko wokół się zmieniało, ale tak to było zaplanowane, prawda? Od urodzenia byłam tym czymś, taki los był mi pisany. Kiedyś istniała taka kobieta jak ja, też pewnie nie było jej łatwo. Ciekawe jak zginęła? Ciekawe czym ona zapełniła świat?
Było coś, co skutecznie otępiało każdego, kto choć trochę poświęcił temu czemuś uwagę. W pewnym etapie życia telewizja przestała mnie interesować. Wolałam Internet, gdzie zawsze miałam to, czego chciałam. Jednak po tamtej rozmowie nie miałam lepszego pomysłu. Zeszłam na dół do salonu i usiadłam obok Tiany. Nie rozumiałam tego, że dorośli tak uwielbiali telewizję. Przecież mogli tylko skakać po kanałach i to właściwie nie wymagało żadnego wysiłku, jak również przyswajanie informacji wydobywających się z kolorowego ekranu.
- I jak było na randce? - po raz pierwszy poczułam się w jej towarzystwie zażenowana. Nigdy dotąd nie starała się ingerować w moje życie, ale mimo to udawało się jej stwarzać pozory bycia rodzicem.
- To żadna randka. Tylko spotkałam się z koleżanką - skłamałam.
Kłamstwa przychodziły mi łatwo, choć starałam się, aby nie musieć zbyt często ich wypowiadać. Skłonności do zmieniania prawdy odziedziczyłam po tacie. Mama niejednokrotnie twierdziła, że jesteśmy w tym tacy sami, że potrafimy kłamać w żywe oczy bez zająknięcia. To ona wiedziała o moim kłamstwie najczęściej. Na szczęście Tiana pozostawała kimś obcym, kto nabierał się na moje przekręty i lepiej, żeby tak zostało. Czułam, że to trochę nie fair wobec niej, jednak powiedzenie prawdy było jeszcze gorszą opcją.
Brunetka pokiwała głową, uśmiechając się w tak, jakby chciała powiedzieć, że wszystko wie i nie chce, abym poczuła się skrępowana. W rzeczywistości czułam się gorzej. Myśl o Robinie, o pocałunku, o całej sprawie przyprawiała mnie o zawroty głowy i narastające zażenowanie. Wyobraziłam sobie, że faktycznie mogłabym z nim być. I co by mi z tego przyszło? Nie miałam pojęcia. Tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że znam jego sekret, ale nie wiem o podstawowych rzeczach.
- Tiana - zaczęłam nieśmiało, a ona znów włączyła się do rozmowy. Chyba przeczuwała, że tak będzie. Ja ani trochę. - Długo znasz tych Nightów?
- Hm. Przeprowadzili się tu jakieś trzy lata temu. Niedługo potem miałam stłuczkę z ich opiekunką.
- Opiekunką? - zdziwiłam się. Pamiętałam, że Alison mówiła mi, iż jakaś kobieta ich zaadoptowała.
- Tak. Nerayla Night, jechała akurat do swojego pacjenta, a ja wyjechałam zza rogu i tak wyszło. Mój samochód musiał być dłużej u mechanika, więc chłopcy zaoferowali, że będą mnie podrzucać ich autem.
Pokiwałam głową i zaczęłam wgapiać się w telewizor. Leciał jakiś film dokumentalny, więc skupiłam się na oglądaniu. Kiedy zgłodniałam, poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Zastanawiałam się, czy dzisiaj również na obiad będzie fast-food. Właśnie kończyłam doprawiać kanapki na talerzu, gdy zadzwonił mój telefon. Zostawiłam go w pokoju, więc musiałam pójść na górę i oddzwonić.
To była Alison.
- Kamma? Mogłabyś być za chwilę u mnie w domu?
- Em, nie bardzo - spojrzałam na drzwi do mojego pokoju i przymknęłam je. Potem weszłam do łazienki i starałam się mówić na tyle cicho, by Tiana nic nie usłyszała. - Dopiero co wróciłam ze spotkania z..naszym kolegą.
- Domyślam się, ja również miałam bardzo przyjemną wizytę - warknęła, jednak wydawało mi się, że jest przerażona. Nie dziwiłam jej się. Próbowała zamaskować swój strach.
- Może Ty przyjdź do mnie. I Cat.
- I chłopaki - dodała pospiesznie po drugiej stronie połączenia.
- Po co? Nie sądzisz, że nie powinnyśmy ich w to mieszać?
- Daj spokój. Shery mi pozwolił. Niech będzie. Napiszę do Regulusa, Ty powiedz Cat, a ona niech powie Mike'owi. Za godzinę u Ciebie - i się rozłączyła.
Schowałam telefon do kieszeni, ogarnęłam pokój i wróciłam po swoje jedzenie. W trakcie jedzenia udało mi się poinformować moją opiekunkę, że niedługo wpadną do mnie przyjaciółki. Pokiwała tylko głową i wróciła do oglądania telewizji. Po godzinie zadzwonił dzwonek do drzwi.
Boże to cudowne opowiadanie mnie wciągnęło *.*
OdpowiedzUsuńJak cudnie piszesz :P
życzę dużo weny i pozdrawiam :*
Co dalej, co dalej, co dalej?
OdpowiedzUsuńCiekawam tego :3
Tak specjalnie napisałam ciekawam xD
Pisz dalej :*
Jejj, pisz dalej :) genialny rozdział jak zresztą zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://always-be-where-you-are.blogspot.com/
W końcu udało mi się nadrobić zaległości!
OdpowiedzUsuńZnalazłam czas i zabrałam się za czytanie Twojego pięknego bloga ;)
Nawet nie wiem od czego zacząć.
Od tego, że historia wciągnęła mnie na całego, od tego, że uwielbiam stworzonych przez Ciebie bohaterów czy od wilka, który sprawił, że Twoje opowiadanie jest jeszcze lepsze? :3
Mam nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie, jeśli zamiast opisywania wszystkiego po kolei, napiszę szczerze, że masz talent do pisania, bo prawdą jest, że go posiadasz.
Że potrafisz wciągnąć w tą historię, jak czekolada uzależnia swym smakiem i zapachem.
No, ale fantastyki nigdy za wiele, szczególnie takiej, w której nie brak magii ;)
Wesołych świąt oraz szczęśliwego nowego roku!
Pozdrawiam! :*