Night Diamond Slide Glow Golden Feeling: Rozdział 23

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 23

Idąc przed siebie, między drzewami ujrzałam błysk, a właściwie dwa. Skoro potwory istnieją, to to mógł być jeden z nich. Podejrzewałam, jaki to potwór, niemniej ponowne wejście do lasu wywoływało u mnie ciarki na plecach. Nie było ze mną nikogo, a w okolicy kręciły się demony i wampiry. Cudownie. Wkroczyłam w ciemność, z której nie było powrotu. Po dwóch minutach marszu wokół mnie unosiła się gęsta mgła, a zimno mroziło każdy odsłonięty kawałek ciała. Tamten wrzesień był najzimniejszym w moim życiu. 
W pewnym momencie przystanęłam i nie mogłam się poruszać. Pójście dalej nie wchodziło w grę. Ogarnęło mnie to samo uczucie, które czułam, gdy ostatnim razem Robin pokazał mi wypadek.
- Dalej jest już zbyt niebezpiecznie - usłyszałam znajomy głos.
- Dla mnie, czy dla Ciebie? 
Robin zaśmiał się i pojawił tuż obok mnie, a potem stanął ze mną twarzą w twarz. Jego oczy znów były złote, a z bliska widziałam też odcień neonowej pomarańczy i gdzieniegdzie plamki ciemnego brązu. Władza w nogach nagle powróciła.
- Więc? Przemyślałaś sprawę swojego położenia i swojej pamięci?
- Nie chcę tracić wspomnień, chociaż niektóre bym wyrzuciła.
- Raczej nikt nie chce się rozstawać ze swoją pamięcią, nawet jeśli to okropne wspomnienia. To tak jakbyś traciła część siebie. Dobrze zrobiłaś. Ale musisz też zadecydować o kimś innym.
- Alison - wyszeptałam. Domyśliłam się do razu. Ona też znała ich tajemnicę. Musiałam to zrobić dla niej.
- Na razie pilnuję, żeby nic nie wypaplała, ale to od Ciebie zależy, czy ona będzie pamiętać.
- Czemu mi to mówisz?
- Im więcej Ci powiem, tym więcej będziesz chciała wiedzieć, a żeby wiedzieć, musiałabyś się zgodzić. Czy nie? To właśnie manipulacja - zbliżył się do mnie. - Właściwie już zdecydowałaś, ale nadal boisz się tego, czego jeszcze Ci nie powiedziałem, prawda?
Miałam ochotę wykrzyknąć mu w twarz Tak, zgadzam się!, ale wiedziałam, że to poważna decyzja. Ciągłe życie w strachu wcale mi się nie uśmiechało, jednak wydawało się lepsze niż życie w nieświadomości.
Już miałam coś powiedzieć, gdy nagle Robin odsunął się nieco i rozejrzał podejrzliwie wokół. Wyglądał jak pies, który coś zwęszył i instynktownie szuka źródła. Jego źrenice się zwęziły, a mnie serce zabiło mocniej.
- Spadamy - i nie dając mi czasu na odpowiedź, zmienił się w wielką czarną bestię, która patrzyła na mnie z góry. - Wsiadaj i lepiej złap się mocno.
Widząc stwora już po raz trzeci, czułam strach. Bałam się go, bałam się, że jest coś, o czym nie wiem, a co mogłoby wpłynąć na niego w taki sposób, że skończyłabym połamana i rozszarpana z daleka od domu, gdzie nikt nigdy by mnie nie znalazł. Fakt, moi rodzice nie żyli i chciałabym z nimi być, ale jednocześnie śmierć wcale nie była pociągająca.
Oszołomiona, wykonałam polecenie. Podeszłam i przełożyłam nogę przez jego grzbiet, a jednocześnie zacisnęłam palce na sierści. Wilk odbił się od ziemi i zaczął biec głębiej w las. Może nie powinnam była mu ufać, ale sama się zgodziłam na to, nie protestując. Wiatr smagał mnie w policzki, a wszystkie gałązki drzew tylko potęgowały efekt. Zamknęłam oczy i wtuliłam twarz w mojego wierzchowca, którego ciepło mnie ogrzało. Alfa biegł niezmordowany, tak szybko, że wkrótce drzewa zlały się w jedną smugę i już nie mogłam na to patrzeć. Jednak po kilku chwilach przystanął gwałtownie, a mnie aż wbiło w jego ciemną sierść. Uniosłam niepewnie głowę i otworzyłam oczy. Znaleźliśmy się w całkiem innej części lasu. Mgła zniknęła, udostępniając mi widok otaczających mnie drzew i krzewów, liści leżących na ziemi oraz nienaruszonego ludzką nogą błota. Nie cierpiałam jesieni.
- Co się stało? - zapytałam tak cicho, że wątpiłam, by mnie usłyszał.
- Nasze terytorium pokrywa się z tym, na którym poluje Max. Ale on nie podchodzi blisko naszego domu, a my jego.
- Dlaczego? - podniosłam się i dość nieudolnie próbowałam z niego zejść. Wilk to nie koń, ciężko przerzucić mu nogę przez grzbiet, gdy się na nim siedzi, w dodatku na oklep.
- W ostateczności naszym zadaniem nie jest zabicie wampirów, a chronienie świata przed przejęciem przez nich władzy. Skoro więc w naturze wilkołaki i wampiry szanują swoje terytoria, to my zachowujemy się podobnie.
- I co to miało do rzeczy? On tam był? - wreszcie udało mi się zejść z jego grzbietu i stałam już pewnie na ziemi. Nieco mi ulżyło, że nie jestem zależna od czworonożnego giganta.
- Zadajesz strasznie dużo pytań - zauważył kąśliwie i spojrzał wreszcie na mnie, a potem zmienił się na powrót w człowieka.
- Jestem typową kobietą.
- Wątpliwe - mruknął i uśmiechnął się złośliwie. To było irytujące. - Tak czy inaczej, jaka jest Twoja decyzja, panno Periv?
- Przypomnij mi, dlaczego właściwie powinnam stanąć po Twojej stronie? - złożyłam ręce na piersiach.
- Naprawdę tego nie rozumiesz, co? Posłuchaj, jeśli chcesz zostać oddana jakiemuś facetowi, któremu serce nie pompuje krwi i składać jaja do końca życia ubezwłasnowolniona, to możesz iść do Maxa już teraz. Tylko zapewniam, że wszystkie je zniszczę, jeśli będą zagrażać ludziom. Ludzka dusza jest przynajmniej coś warta i da się ją sprowadzić na złą drogę - mówił jakby rozczarowany moim pytaniem. Stał niebezpiecznie blisko mnie, a jego sylwetka górowała nad moją i było to przytłaczające. Robin westchnął, a z jego ust wyleciała para. - Poza tym chyba nie chcesz, aby Twoi rodzice zginęli na darmo. 
Spuściłam wzrok. Myśl o rodzicach, o tym, jak zginęli, o Alison i jej pamięci, to wszystko popychało mnie do stanięcia po stronie Nightów. 
- Zgoda - mruknęłam i westchnęłam żałośnie, chcąc dać mu do zrozumienia, że biorę na siebie wielki ciężar.
- Grzeczna dziewczynka - usłyszałam, jeszcze zanim poczułam na swoich ustach jego własne.
Nie byłam na to gotowa, nie myślałam, że tak się stanie, ale przez ułamek sekundy czułam zaskoczenie, które szybko zastąpiła agresja. Uderzyła go pięścią w brzuch i odepchnęłam od siebie.
- Co Ty sobie wyobrażasz? - warknęłam, starając się wmówić sobie, że wcale mi się nie podobało. Ale na samą myśl, przechodziły mnie ciarki.
- Szkoda, że nie zabolałoby nawet, gdybym był zwykłym człowiekiem. Nie jesteś zbyt silna - to było stwierdzenie, które jeszcze bardziej wzbudziło we mnie złość.
- Nie pozwalaj sobie. To, że się zgodziłam, nie znaczy, że zamierzam z Tobą być.
Wydawało mi się, że nadal pozostał niewzruszony. Przyglądał mi się swoimi ciemnobrązowymi oczami z wrednym uśmieszkiem na ustach.
- Jeszcze się przekonamy - odciął się tylko i zaczął iść w swoją stronę.
- Hej, gdzie idziesz? - zapytałam, kiedy był już oddalony o kilka metrów.
- Do domu? Ty też powinnaś.
- Zamierzasz mnie tu zostawić?! - nie mogłam w to uwierzyć, ale zaczęłam iść za nim.
- No przecież idę do Twojego domu, tylko inną drogą.
Podbiegłam do Robina i szłam z nim ramię w ramię. Byłam na niego zła i manifestowałam to w każdy możliwy sposób. Nie odzywałam się do niego, nie patrzyłam, udawałam obrażoną. Udawałam, bo wiedziałam, że sama przecież nie wyszłabym z lasu, nie wróciła do domu i najpewniej wpakowała się prosto w ręce Maxa, a to było zdecydowanie gorsze od towarzystwa Alfy. Jednak po dłuższej chwili milczenia, nie mogłam już znieść panującej wokół ciszy.
- Dobra, więc co teraz? Co z Alison?
- Dowie się o wszystkim tak, jak cała reszta Twoich przyjaciół, o ile sama im to wyjaśnisz.
- Jesteś okropny - syknęłam, zmuszając się do rzucenia mu nienawistnego spojrzenia.
- Przynajmniej nie chcę z Ciebie zrobić maszyny do robienia małych potworków. Doceń to - zaśmiał się, a ja nie byłam w stanie się odgryźć.
Dawał mi do zrozumienia, że dla Maxa jestem tylko przedmiotem, celem, który musi złapać i za który dostanie nagrodę. Przez cały czas udawał przyjaciela, ale nie mógł powstrzymać swojej natury, która właściwie nie miała nic do rzeczy. To wszystko były kłamstwa, które miały mnie nakłonić do zostania czymś. Narzędziem do zawładnięcia ludzkością.
- Strasznie głośno myślisz. Właśnie dlatego kobiety nie powinny za dużo wiedzieć - nagle znów zmienił się w wilka. Tym razem bałam się bardziej niż przedtem. Myślałam, że chce mi coś zrobić. - Podwiozę Cię, tak będzie szybciej.
- Ja tam bym na niego nie siadał - usłyszałam nagle rozbawiony głos Gary'ego.
Chłopak pojawił się znikąd. Siedział na gałęzi drzewa, kilka metrów nad ziemią! Jeszcze bardziej zaskakujące było, gdy zeskoczył na dół i podszedł bliżej nas.
- No, no, no. Zwierzątka zasypiają, zajączki kicają, a ptaszki ćwierkają - mówiąc to, uśmiechnął się złośliwie, tak bardzo przypominając w tym swojego brata. - I wiecie, co mi powiedziały? Że w pobliżu zaczynają się kręcić kolejni obcy.
- Obcy? - zapytałam, zaciskając ręce w pięści. Było mi zimno w palce.
- W zasadzie trudno skonkretyzować, ale nie chodziło o was - spojrzał na Alfę już z bardziej poważną miną. Wilk skinął lekko głową.
- Wsiadaj - powiedział już bardziej stanowczo.
Chciałam zostać i wypytać Gary'ego o szczegóły, co miał właściwie na myśli, ale bestia obdarzyła mnie takim spojrzeniem, że trudno mi było się przeciwstawiać. Czas na pytania będzie później. 

1 komentarz: