Night Diamond Slide Glow Golden Feeling: Rozdział 31

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 31

- Jak chcesz otworzyć przejście? 
Wszyscy spojrzeli na Gary'ego, a potem na Neraylę, która weszła do pomieszczenia z lekko uniesionymi dłońmi. Wokół niej sześć kubków unosiło się w powietrzu.
- A jak się w ogóle otwiera przejście? - zapytałam, chcąc się dowiedzieć, o czym mowa.
- Z woskowych świec ustawia się pentagram, a świece trzeba podpalić ogniem, ale nie takim z zapalniczki. Żywym, naturalnym, takim, jakim posługuje się Robin. Potem trzeba wypowiedzieć zaklęcie pradawną mową i na koniec umieścić na środku coś, co pochodzi z Podziemia.
Przetrawiłam tę informację. Czyli żadnych dziwnych rytuałów z torturami, krwią i ofiarą z martwego zwierzęcia.
Czas uciekał, robiło się późno, a my popijaliśmy herbatkę, czekając na cud. Wreszcie Pablo wyszedł na chwilę z salonu i wrócił z pudełkiem w rękach. Nie było ono wielkie. Kiedy położył je na stoliku, nachyliłam się, aby zobaczyć zawartość. Były tam świeczki. Bardzo dużo woskowych świeczek w metalopodobnych opakowaniach. Kiedy chłopcy ułożyli z nich na podłodze pentagram, z dna pudełka wyciągnęłam małą kulkę. Niewiele większa od jajka, złota, przyozdobiona dziwnymi znakami. Zastanawiałam się, co to może być.
- Artefakt - powiedział Luno, widząc, że przyglądam się kulce w mojej dłoni. - Może kiedyś Ci o nim opowiem.
- Ney, wyczarujesz nam ogień - polecił Shery, wertując kartki jakiejś małej książeczki. Wyglądała na stary notatnik, a pożółkłe strony nieco się obsypywały. - Nie dowiemy się, czy działa, jeśli nie spróbujemy.
Stanęliśmy wokół pentagramu. Nerayla uniosła ręce przed siebie, skierowane dłońmi do dołu. Robiła to z gracją i zamkniętymi oczami. Może innym wydawało się to śmieszne, ale ja byłam przytłoczona powagą sytuacji na tyle, że nie myślałam nawet o chichotaniu. Potem końcówki jej czarnych, kręconych włosów zaczęły się delikatnie unosić. Gdyby ktoś stał na drugim końcu pomieszczenia, nie zauważyłby tego. 
Nagle wszystkie urządzenia elektryczne się wyłączyły. Zegarek nie pokazywał godziny, światła zgasły, a na knotach świec zapłonął ogień. Przestraszona nagłym pojawieniem się żywiołu, odskoczyłam natychmiast, ale po chwili znów się przybliżyłam.
- Ostium aperi. Noctis, Ignis, Tenebris et Magno Lupo Scribis Verbis - mruczał Shery, a ja poczułam się nieswojo.
Miałam wrażenie, że znów ktoś siedzi w mojej głowie, ale to nie był Robin. To było obce uczucie jakby zimne i ostre.
Luno cisnął w środek złoty artefakt, lecz ten tylko odbił się od ziemi i po chwili na niej spoczął. Nic więcej się nie wydarzyło, natomiast ja opadłam z sił. Osunęłam się na ziemię i od spotkania mojej głowy z podłogą uchronił mnie tylko stojący obok Pablo.
- Kamma!
Spojrzenia zgromadzonych powędrowały w moją stronę. Byłam bezwładna, wszystko pojaśniało tak bardzo, że postaci nade mną zlewały się w jedno. Oglądałam sufit i oddychałam ciężko. 
- Kurwa, nie zadziałało - Shery wściekły machnął ręką w powietrzu i natychmiast wszystkie świece zgasły, a przez cały pokój przeszła fala wiatru. Potem chłopak spojrzał na mnie. - Czarna magia źle na nią wpływa - stwierdził i podszedł bliżej. - Odsuńcie się, potrzebuje tlenu.
To mówiąc, ukląkł przy mnie i przyłożył mi dłoń do ust. Niemal natychmiast świeże powietrze wypełniło moje płuca i dotarło do mózgu. Czułam, że mi słabo, ale w jakiś sposób było mi lepiej.
- Dzięki - wymamrotałam i zamrugałam oczami, jakby miało mi to pomóc w odzyskaniu sił.
Podniosłam się do siadu i oddychałam głęboko. Zdarzało mi się zasłabnąć kilkukrotnie w ciągu ostatnich paru lat, ale było to spowodowane osłabieniem organizmu. Czasem nawet byłam w stanie to wyczuć i usiąść, zanim się przewrócę. Jednak wtedy wszystko stało się nagle. Słowa miały moc.
W towarzystwie Gary'ego i Pabla wróciłam do domu. Zjadłam kolację, wykąpałam się i położyłam spać. Wykończona całym dniem, marzyłam, by szybko zasnąć. I tak się stało. Następnego dnia znów wstałam do szkoły. Miałam nadzieję, że chłopcy zdążą coś wymyślić, bo inaczej mogło być źle nie tylko ze mną, ale również z Robinem.
Kiedy schodziłam na dół, przywitała mnie Tiana. Nie spodziewałam jej się o tej porze w domu.
- Dzień dobry. Postanowiłam podwieźć Cię do szkoły - uśmiechnęła się i nawet nie dała szansy na sprzeciw.
Wsiadłyśmy do jej czarnego audi i już po chwili przemierzałyśmy drogę do szkoły. Panowała niezręczna cisza, ale wiedziałam, że moja ciocia chce mi coś powiedzieć. Wreszcie zdobyła się na odwagę.
- Posłuchaj, jest pewna sprawa - zaczęła, choć widziałam, że jej z tym niezręcznie. - Chodzi o pogrzeb. Odbędzie się w sobotę. Nie pytałam o szczegóły w sprawie...
- W porządku - ucięłam.
Chciało mi się płakać, ale nie dlatego, że byłam zmuszona pochować rodziców. Pomyślałam, że niedługo nie tylko z nimi będę musiała się pożegnać, jeśli nie uratujemy Robina. Co zabawne, przedtem to on miał ratować mnie.
Kiedy szłam szkolnym korytarzem, nie zwracałam uwagi na nikogo. Wpatrzona w posadzkę, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam podsłuchiwać. Przede mną szły dwie dziewczyny i rozmawiały o czymś, co mnie zainteresowało.
- Vinona nie wraca do domu już od dwóch dni. Boję się, że ktoś ją przejechał, kiedy przebiegała przez drogę - mówiła pierwsza dziewczyna. Wyglądała na gotkę.
- Mój Rex za to dziwnie się ostatnio zachowuje. Szczeka całe noce, nie mogę przez niego spać - odpowiedziała jej koleżanka ubrana bardziej w stylu rockowym.
- Lepiej go pilnuj. Podobno ostatnio zniknęła kupa zwierzaków. Pewnie jakaś wścieklizna się szerzy albo dzikie zwierzęta sobie pozwalają.
- W weekend mój ojciec planuje się wybrać na polowanie. To okropne, ale z drugiej strony...
Nie usłyszałam dalszej części ich rozmowy, ponieważ rozbrzmiał dzwonek i musiałam iść do swojej sali. Usiadłam z Alison i próbowałam skupić uwagę na jej słowotoku. Opowiadała jak zwykle różne plotki i inne mało ciekawe rzeczy, a potem oczekiwała, abym ja jej wszystko opowiedziała. 
Po mojej minie wywnioskowała, że nie jestem skłonna do zwierzeń. Ja wyciągnęłam książki i ponownie próbowałam się skupić, tym razem na lekcji. Nie przynosiło to efektów.
W porze lunchu zapytałam Nightów, czy na coś wpadli. Ku mojemu niezadowoleniu, jednak nic nowego się nie wydarzyło. Wróciłam więc do swoich przyjaciół.
- Ej, Kamma, głowa do góry - próbował mnie pocieszyć Mike. Bezskutecznie.
Alison, Cat, Regulus i Mike nie byli tak pochłonięci całą sprawą, jak ja. Nie oczekiwałam tego od nich. Jednak zdawało mi się, że już ochłonęli i mimo zagrożenia, wrócili do normalnego życia, przepełnionego śmiechem i planowaniem przyszłości.
- Teraz wciskaj jej, że wszystko się ułoży - zaśmiał się Regulus.
- Przecież masz nas - Cat uśmiechnęła się promiennie i złapała mnie za rękę. Jak bardzo chciałam wierzyć jej słowom.
- A właśnie. Może chcielibyście wpaść do mnie w weekend i posłuchać, jak gram? - zaproponował Mike, a wszyscy nieco się ożywili.
- O, czemu nie - ucieszyła się moja czerwonowłosa przyjaciółka.
- Pewnie, stary - Regulus szturchnął go w ramię.
- No ostatecznie - powiedziała wreszcie Alison i wszystkie spojrzenia skierowały się w moją stronę.
- W sobotę jest... - westchnęłam. - Jest pogrzeb moich rodziców.
Zapadła niezręczna cisza. Jak zwykle wszystko zepsułam.
- Masz coś przeciwko naszej obecności? - Alison jako pierwsza zdecydowała się na próbę wyjścia z sytuacji.
Reszta była bardzo zdziwiona jej słowami, jakby nie bardzo chcieli uczestniczyć w pogrzebie. Lecz już po chwili oswoili się z tą myślą i również byli chętni, aby mi towarzyszyć.
- Nie, oczywiście, że nie - zmusiłam się do wdzięcznego uśmiechu, choć wcale nie miałam ochoty teraz o tym myśleć.
- A w ogóle, to jak tam wasze plany? - zapytał Regulus, taktownie zmieniając temat.
- Ja szukałam i okazuje się, że w Newgate są jakieś kursy modowe, ale za cholerne pieniądze. Będę musiała przystopować z ubraniami.
No tak. Alison marzyła o karierze modelki lub chociaż projektantki mody. Wyznaczanie trendów było dla niej priorytetem. Wszystko, co było związane z artyzmem, szło jej świetnie. Mogłam być spokojna o to, że pewnego dnia będą o niej mówić w telewizji. 
Za to Regulus nie miał jakichś wygórowanych ambicji. Był dobry z fizyki kwantowej, ale nie sądziłam, by marzył o czymś więcej niż gromadka dzieci z moją przyjaciółką. 
Mike marzył o zostaniu sławnym muzykiem i ukończeniu jakiejś szkoły muzycznej, aby rodzice nie mieli do niego pretensji. Podobno uważali, że zawód muzyka nie ma przyszłości, jednak ich słowa były niczym, w porównaniu do samozaparcia ich pierworodnego.
Cat jako jedyna nie wiedziała jeszcze, co chce w życiu robić, a gdy ją o to pytano, zgodnie z prawdą odpowiadała, że będzie hodowcą jednorożców. Być może, zanim dowiedziałam się o istnieniu wampirów i demonów, uznałabym ją za wariatkę. Ale w obliczu tego, że jeździłam na monstrualnym wilku, pomyślałam, że może kiedyś spełni swoje marzenia.
Ja od zawsze wiedziałam, że przejmę firmę moich rodziców lub będę tam pracować. Jednak zarządzania giełdą papierów wartościowych nie było w mojej wizji przyszłości. Ja pragnęłam podróżować po świecie i oglądać piękno natury, noce spędzając w pięciogwiazdkowych hotelach lub na szczytach wodospadów pod gołym niebem. Chciałam zobaczyć endemity występujące w różnych częściach świata. To byłam dawna ja.
Kamma Periv, która siedziała tamtego dnia przy stole, zamartwiając się o Robina i próbując wymyślić sposób na zejście do Podziemia, miała inne marzenie. Bardzo proste, a zarazem bardzo trudne do osiągnięcia. Pragnęła, by nie zostać inkubatorem dla potworów.
Znów rozbrzmiał dzwonek, ja nic nie zjadłam i znów powlokłam się na lekcję, co było dla mnie bezsensowne. Chciałam coś robić, przyczynić się do rozwiązania sytuacji. Tymczasem byłam zmuszona do siedzenia w klasie i słuchania wykładu na temat filozofii Izareusza*.
Śledziłam wzrokiem nauczycielkę, aby nie pomyślała, że jej nie słucham. Jednak nagle coś przykuło moją uwagę. Musiałam spojrzeć w okno.
Moonlight było w zasadzie skąpane w lasach, jakby każdy budynek był po prostu wrzucony pomiędzy drzewa i wszystkie obiekty połączono drogą. Nawet szkoła musiała być otoczona drzewami.
W oddali, w głębi lasu ujrzałam sylwetkę wilka. Patrzył mi w oczy, wiedziałam to, mimo że znajdował się tak daleko. 
*- autorski świat, to i filozofowie inni.

2 komentarze:

  1. Dawno tu nie zaglądałam, przepraszam. :) Ale powoli nadrabiam zaległości ;) Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz... ale prowadziłam bloga z opowiadaniem Bez Odpowiedzi. Usunęłam go bo nielegalnie ktoś nabił mi udostępnienia i tzw. +1. Więc zakończyłam jego działalność. Jednakże postanowiłam wrócić z czymś nowym... Pozdrawiam! :)
    http://shinyvictim.blogspot.com/ <<< nowy blog :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się
    W ogóle to przeczytał wszystk
    Jest meggaaaa
    Pozdrawiam
    Aqua
    zapraszam na 14 Zapraszam na 14 http://aquasenshi.blogspot.com/2014/05/rozdzia-14.html

    OdpowiedzUsuń