Night Diamond Slide Glow Golden Feeling: Rozdział 20 2/3

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 20 2/3

Jestem raczej słaba w bieganiu, zwłaszcza długodystansowym. Wtedy zdawało mi się, że zaraz moje płuca zostaną zmiażdżone przez ciśnienie, a ja wypluję je z siebie. Wreszcie moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Padłam na ziemię, nie byłam w stanie się ruszyć, moje serce biło jak dziki ptak zamknięty w klatce. Zaczęłam się dusić. W dzieciństwie miałam pewne problemy z oddychaniem, ale chodziłam na leczenie i oprócz kilkudziesięciu minut po wuefie, nigdy nie miałam takich ataków. I wtedy właśnie, gdy zaszła potrzeba, nie mogłam dalej biec. Wiedziałam, że ledwo uda mi się złapać oddech. Alison uklękła obok mnie i położyła rękę na karku.
- Kamma, chodź, nie możemy tu zostać, proszę Cię..
Ja jednak wiedziałam, że nie dam razy i dusząc się, popatrzyłam w jej ciemne oczy.
- Uciekaj - znów kaszlnęłam i przełknęłam ślinę. - Ja zostaję.
- Żartujesz sobie do cholery? Nie możemy tu zostać - powtórzyła twardo.
Pomogła mi wstać, ale chyba wiedziała, że dalej nigdzie nie pójdziemy. Wtem, tuż przed nami, coś rąbnęło o pień drzewa z ogromną siłą. Wielki dąb złamał się i jego górna część po chwili wylądowała z hukiem na ziemi. Ja i moja przyjaciółka podskoczyłyśmy ze strachu. Nadal próbowałam opanować kaszel, a jednocześnie starałam się obserwować postać, która wstawała. Znajdowała się kilkanaście metrów od nas, a deszcz dodatkowo utrudniał widoczność.
- Max?! - powiedziałyśmy jednocześnie i nie mogłyśmy uwierzyć w nasze szczęście. Z drugiej jednak strony, działo się coś cholernie dziwnego.
Chłopak obrzucił nas nienawistnym spojrzeniem i obrócił się w prawą stronę. Nie uwierzyłam w to, co tam ujrzałam. Wielki, nie, monstrualnych rozmiarów wilk z żółtymi ślepiami, warczący i przeszywający spojrzeniem blondyna. Z jego paszczy wyciekała jucha, piana i ślina, a przede wszystkim można było dojrzeć ostre jak brzytwy kły skąpane we krwi. Wydobył z siebie dźwięk pomiędzy szczeknięciem a warknięciem, co przypominało ryk potwora. 
W jednej chwili Alison cofnęła się spory krok do tyłu, pociągając mnie za sobą. Obie byłyśmy przerażone. Ja nagle przestałam się dusić. Max ukradkiem spojrzał w naszą stronę, a raczej w punkt jakby poza nami, gdzieś wyżej. Nie odwracałyśmy się, wolałyśmy nie ryzykować, że bestia zacznie nas gonić. Natomiast czarny potwór powoli zbliżał się do chłopaka z widocznym zamiarem zatopienia w nim obnażonych kłów. 
- Przecież nie mam zamiaru jej krzywdzić - powiedział Max, przekrzykując rozszalałą burzę.
- Więc się nie zbliżaj - odwarknął wilk głosem Robina.
- Ale prędzej ją zabiję, niż oddam po dobroci - syknął blondyn i jego krwistoczerwone oczy spoczęły na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz