- O wilku mowa. Ktoś przyszedł po Ciebie - uśmiechnęła się znacząco i skierowała w stronę salonu. - No to miłego dnia, gołąbeczki.
- Cześć. Udowodnię Ci, że nie zwariowałaś.
To było chyba najdziwniejsze zdanie, jakie mogło paść na początku rozmowy. Zmierzyłam Alfę wzrokiem pełnym dezaprobaty.
- Wziąłeś pod uwagę taką możliwość, że mogę nie chcieć nigdzie z Tobą iść? Poza tym ogarnij się i zdecyduj, czy wolisz być Wielkim Złym Wilkiem, czy prześladującym mnie fanem, bo to nie jest okey. Jeszcze wczoraj byłeś obrażony, że Cię obgadywałam. Dzisiaj zachowujesz się, jakby nigdy do niczego nie doszło.
- Tak, wziąłem i wiesz co? Mówi się trudno. Nie pozwolę Ci siedzieć w domu i się nad sobą użalać, więc zakładaj buty i idziemy. I nie jestem ani tym, ani tym. Po prostu czasem muszę być stanowczy.
Darowałam sobie dalszą dyskusję. Włożyłam buty i kurtkę i wyszłam na dwór wraz z Robinem. On prowadził, a ja byłam na drodze do Nie Wiadomo Gdzie. Nie odzywałam się ani słowem, ale nie miałam zamiaru. To on powinien zacząć rozmowę.
- Kto by pomyślał, że jeszcze dwa tygodnie temu nie miałaś oporów, żeby ze mną rozmawiać.
- To było, kiedy jeszcze mnie nie pocałowałeś - zauważyłam kąśliwie, specjalnie nie spoglądając na niego nawet na chwilę.
- No dobra, akurat dziewczyny zwykle nie lubią, jak je całuję.
- Ciekawe dlaczego.
- To nie jest temat do rozmowy na teraz.
Uznałam, że skoro on nie chce o tym rozmawiać, to to musi być coś interesującego. Jak mogłabym przepuścić taką okazję? Myśliwy stanie się ofiarą.
- Czemu nie? Ja chętnie o tym posłucham. Zresztą domyślam się. Nic dziwnego, że dziewczyny nie lubią się z Tobą całować. Może po prostu nie masz wprawy - zasugerowałam, będąc dumną, że udało mi się choć trochę podkopać jego wiarę we własne możliwości.
- Niewiele dziewczyn w życiu całowałem - przyznał wreszcie. - Jesteś jedną z nielicznych, które nie umarły zaraz po tym, jak je pocałowałem.
- Słucham? - zdziwiłam się. Nie rozumiałam, co chciał przez to powiedzieć. I nie chciałam rozumieć.
Przez chwilę milczał, jakby próbując ubrać w słowa to, co chciał mi przekazać. Mój niepokój wzrastał z każdym kolejnym krokiem.
- Będę szczery. Najpierw te dziewczyny gwałciliśmy, a potem mordowaliśmy. Potem czasy się zmieniły i zrozumiałem, że żywe są więcej warte od martwych, bo można je jeszcze sprowadzić na złą drogę. Życie - wzruszył ramionami, jakby to nie było nic poważnego.
Zamurowało mnie i przez resztę drogi nic nie mówiłam, tylko wpatrywałam się w ziemię pod nogami. Czego ja się spodziewałam po demonie?
Wreszcie Robin zatrzymał się, a ja uniosłam głowę do góry. Staliśmy przez dwupiętrowym domem. Obok dwuskrzydłowych drzwi wejściowych wisiała tabliczka z dużym napisem "Usługi weterynaryjne", a pod nim mniejszym drukiem jakieś szczegółowe informacje. Nie przeczytałam ich, bo zostałam wprowadzona do środka. We wnętrzu korytarza pachniało zwierzętami. Ściany były w kolorze pastelowej żółci, a podłoga wyłożona płytkami. Zarówno po lewej, jak i po prawej znajdowały się drzwi, z tą różnicą, że po lewej było ich więcej.
Robin otworzył przede mną jedne z tych drzwi i po chwili byłam we wnętrzu czegoś, co przypominało poczekalnię. Przy biurku siedziała czarnowłosa kobieta i zapisywała coś w notesie. Wtem podniosła głowę i obróciła się w naszą stronę. Miała ciemne oczy, wyglądała na nie więcej niż trzydzieści lat.
- Robin, już wróciłeś? To ona? - podeszła i uśmiechnęła się do mnie pogodnie. - Witaj, jestem Nerayla - podała mi rękę. Uścisnęłam ją. - Kamma Periv, córka Jacka i Rose, ósma cualia.
- Miło poznać - wydukałam oniemiała. Skąd ona to wszystko wiedziała?
- Jestem czarownicą - puściła moją dłoń. - Przez dotyk czytam w myślach. Nie często podaję ludziom rękę. Chodźmy do salonu, Robin przyniesie nam herbaty, prawda? - zwróciła się znacząco do chłopaka.
Alfa wywrócił oczami i we troje skierowaliśmy się do przeciwległej części domu. On zniknął w kuchni, a ja i Nerayla usiadłyśmy na jednej z dwóch kanap, pomiędzy którymi stał stolik do kawy. Nieopodal znajdował się kominek. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie jedna ze ścian. Wychodziła ona w stronę lasu i była zrobiona ze szkła. Miała nawet przesuwane drzwi. Wyglądało na to, że mieszkańcy tego domu nie musieli obawiać się włamywaczy.